Zlepek ostatnio obejrzanych tytułów, czyli skakanie między sezonami.

Ohayo!
Odkąd pamiętam zawsze trzymałam się mocno sezonów wychodzenia anime. Ostatnio jednak, ze względu na bardzo dużo spraw, zaczęłam nadrabiać i oglądam tytuły bez większego uporządkowania. Właśnie dlatego tym razem, notka będzie nieco bardziej chaotyczna niż zwykle. Mimo wszystko liczę, że nadal się spodoba. :) Enjoy!

Kami no Tou
(Tagi: akcja, przygoda, dramat, fantasy, tajemnice) 

tower of godTwenty-Fifth Bam (Yoru) to główny bohater serii. Chłopak nie pamięta praktycznie nic ze swojej przeszłości. Jego życie „zaczyna się”, gdy wpada do podziemi, w których poznaje Rachel. Bardzo szybko ta dwójka staje się nierozłączna, a jednym marzeniem Bama jest, aby mógł pozostać z Rachel na zawsze. Los jednak bywa przewrotny i pewnej nocy Rachel znika, prosząc Bama, aby nie szukał jej. Jej towarzysz nie może się tym pogodzić i tym samym na przekór wszystkim rusza za nią do wieży, o której krążą legendy. Od tego momentu Bam zostaje wystawiony na próbę, w której musi udowodnić, że jest godzin wspinać się na szczyt wieży, która podobno spełnia każde pragnienie i pozwala zostać Bogiem.

To było dobre. Totalnie za krótkie, totalnie epickie i totalnie wymaga kontynuacji. Wciągnęłam się w historię Bama na tyle mocno, że wraz z końcem serii od razu przerzuciłam się na komiks – anime to powstało na podstawie komiksu publikowanego na Webtoon. Samo to, że zaledwie 13 odcinków przekonało mnie, aby rzucić się wir dalszej części historii, już bardzo dobrze świadczy. Ponadto, warto zaznaczyć, że seria powstała na podstawie pierwszej części komiksu. Jest to wstęp do właściwej historii. Yoru musi udowodnić, że jest godzien przebywania w wieży oraz wspinania się na nią, lecz anime nie ukrywa, że główna część historii będzie opierać się właśnie na pokonywaniu kolejnych pięter. Jeśli wydaje się Wam, że fantastyczny świat, w którym bohaterowie muszą wspinać się na coraz to kolejne piętra wieży, jest oklepany, to od razu uspokajam. Kami no Tou jest naprawdę epicką, złożoną i niesamowicie rozwiniętą historią. Oczywiście, swoją ocenę opieram również na podstawie komiksu, gdyż dopiero przerzucając się na niego byłam w stanie poznać dalsze losy bohaterów. Wracając jednak do anime, jest to bardzo dobra ekranizacja. Wydarzenia z komiksu są nieco okrojone, jednak nadal dobrze oddają pierwowzór. Kreska jest ładna i bardzo charakterystyczna – bardziej miękka, niż w standardowych animacjach. W kwestii audio na wyróżnienie zasługuje niesamowity opening wykonany przez Stray Kids oraz cała plejada znanych seiyu, którzy uświetniają nam seans swoimi głosami. Liczę, że te 13 odcinków, to zaledwie wstęp do ekranizacji kolejnych arców. Historia ta ma tak duży potencjał, że nie mogę się doczekać, aż zobaczę ją „w ruchu”. W trzech słowach jeszcze o głównym bohaterze – Yoru w anime to typowy, zagubiony protagonista, który ślepo podąża za swoim celem. Szybko możemy zauważyć, że ma on niemały potencjał oraz że czeka go naprawdę duży rozwój, aczkolwiek wolę ostrzec, że w trakcie tych 13 odcinków nie ma co oczekiwać zmiany o 180 stopni. ;) Nie będzie dużym spoilerem, jeśli dodam, że Bam oczywiście sam przygód przeżywać nie będzie, ale odkrycie jego drużyny pozostawiam już Wam. Koniecznie dajcie szansę temu anime, gdyż moim zdaniem, szykuje się kolejny wymiatacz i kolejne sezony to tylko formalność.
OCENA: 9,5/10

BNA
(Tagi: akcja, super moce, fantasy) 

BNAMichiru Kagemori to dziewczyna, która przez kompletny zbieg okoliczności, staje się zwierzoludziem. W świecie przedstawionym w tym anime, obok siebie żyją ludzie oraz zwierzoludzie, których DNA to połączenie DNA konkretnego gatunku zwierzęcia oraz DNA ludzkiego. Niestety szybko okazuje się, że pozorny pokój między obiema rasami dobrze się ma tylko na papierze i w rzeczywistości zwierzoludzie są prześladowani, nękani oraz nierzadko również zabijani. W związku z tak nierównym traktowaniem powstaje Zwierzopolis, czyli utopia dla wszystkich zwierzoludzi, miejsce w którym mogą być w końcu sobą. Michiru szybko odkrywa, że jedyną dla niej opcją na przetrwanie jest dotarcie do Zwierzopolis. Bohaterka szybko jednak odkrywa, że idealne miasto dla zwierzoludzi, jest idealne tylko na ulotkach i plakatach.

BNA to kolejne anime spod skrzydeł Netflixa. Jest to także kolejna seria o zwierzętach poddanych personifikacji. Pod koniec roku 2019 mieliśmy okazję oglądać Beastars, które również koncentrowało się życiu zwierząt w społeczności. BNA to anime, które przyciąga kolorami, ciekawą kreską oraz na pierwszy rzut oka ciekawą i nieskomplikowaną fabułą. Tylko od nas zależy jak bardzo damy się wciągnąć w ten świat i jak daleko podążymy za Michiru oraz jej przyjaciółmi. Absolutnie nie odmówię BNA rozrywkowego klimatu oraz dobrej i wciągającej akcji. Niestety oglądając to anime, nie mogłam pozbyć się uczucia, że zwierzoludzie mogą być widziani również jako otaczające nas mniejszości w prawdziwym świecie. Niektóre tematy podjęte w tym anime oraz wydarzenia kulminacyjne serii naprawdę mają, moim zdaniem, bezpośrednie odzwierciedlenie w tym, co rok 2020 przyniósł nam w kwestii praw człowieka oraz praw mniejszości narodowych. Wracając jednak do samego anime, to jest to kawał solidnej roboty. Michiru daje się z miejsca polubić i nawet jeśli często działa zanim pomyśli, to w niczym nie ujmuje odbioru jej postaci. W opozycji do jej impulsywności, postawiony zostaje Shirou – opanowany, spokojny i trzeźwo myślący obrońca zwierzopolis. Wspólnie Michiru i Shirou tworzą parę wybuchową, której dotarcie się będziemy śledzić na ekranie. Z biegiem historii poznamy jeszcze innych bohaterów, którzy w mniejszym lub większym stopniu będą mieli wpływ na życie i decyzje wspomnianej wcześniej dwójki. BNA to naprawdę dobre anime akcji, które zyskuje tym, że ma swój początek oraz satysfakcjonujący koniec. Wszystkie wątki zostają ładnie domknięte i nie ma tam miejsca na jakieś niedopowiedzenia. Rzadko się zdarza ostatnio, aby w 12 odcinków, dało się opowiedzieć ciekawą historią, z dobrymi bohaterami i zgrabnie poprowadzoną akcją. Tym samym polecam naprawdę mocno. Zarówno jako rozrywkę na wolny wieczór, oraz jako podłoże do większych przemyśleń na temat szeroko pojętej równości.
OCENA: 8/10

Maou Gakuin no Futekigousha: Shijou Saikyou no Maou no Shiso, Tensei shite Shison-tachi no Gakkou e (eeee, makarena! – dop. autorki)
(Tagi: akcja, demony, magia, fantasy)

MaouMuahahaha, drżyjcie wszyscy, gdyż o to wszechpotężny Anos Voldigoad, władca demonów, zniszczenia oraz wszelkiego kataklizmu, odrodził się! Jest tylko jeden problem. Od jego śmierci minęło już 2000 lat, dlatego odrodzenie się teraz, powoduje więcej nieprzewidzianych przeciwności niż sam władca demonów mógłby przypuszczać. Po pierwsze, powstała szkoła, której zadaniem jest wybranie nowego władcy, dlatego nawet prawdziwy Anos Voldigoad musi do niej uczęszczać i udowodnić, że się na króla nadaje. Po drugie cała szkoła wypełniona jest potomkami Anosa, którzy na zajęciach uczą się magii stworzonej przez niego samego. Po trzecie zaś, komuś mocno przeszkadza pojawienie się Anosa w szkole i osoba ta nie obawia się nieczystych zagrań. Czy mając do dyspozycji nieskończoną moc oraz wszechwiedzę, Anos Voldigoad odzyska swoją pozycję sprzed 2000 lat?

Jest i on! Guilty pleasure sezonu letniego! Już dawno się tak nie śmiałam przy oglądaniu anime. Anos jest bezbłędny! Jeśli myśleliście, że spotkaliście już silnego i potężnego bohatera w anime, to w tej sekundzie na scenę wchodzi Anos. Reinkarnacja? Wskrzeszenia? Zabijanie bogów? Panowanie nad czasem? Zabicie wroga samym biciem swojego serca?! Wszystko jest! Toż to bohater absolutny! Siła, moc, potęga, sarkastyczne poczucie humoru, flirt i błysk w oku… wymieniać można jeszcze długo. Animacja japońskie mają słabość do dwóch rodzajów protagonistów. Albo jest to bohater taki jak ty, czyli nieśmiały, zagubiony, powoli zyskujący pewność siebie oraz bez specjalnych umiejętności… albo! bohater to chodząca potęga i rozwałka. Najczęściej dodatkowo rozrywająca dziewczęce koszulki samym spojrzeniem. Tutaj mamy do czynienia zdecydowanie z drugim typem bohatera. To anime nawet nie zadaje sobie trudu, aby wytłumaczyć skąd bohater ma tę moc. Po prostu ma i już. Ok? Jedno co mnie pozytywnie zaskoczyło, w tym anime nie ma fanserwisu! Tzn. nie występuje on w postaci ujęć na biust, krocze lub kuse spódniczki bohaterek. Tutaj fanserwisem jest podniesienie zamku i kręcenie sobie nim na palcu! Już w pierwszym odcinku poznajemy dziewczę, które będzie towarzyszyć naszemu bohaterowi – Mishę. Misha to spokojna, nawet nieco za spokojna, ułożona i… spokojna dziewczyna. Kompletnie nie wiem co powiedzieć o niej więcej. Trochę głębi dostaje się jej w późniejszych odcinkach, ale tutaj zdradzać za dużo nie będę. Po jakimś czasie do Anosa i Mishy dołączają kolejne postacie, które będą powoli wspierać i budować potęgę władcy demonów. Anime ciągle wychodzi, obecnie wyszło 7 odcinków, dlatego oceniam i podsumowuję to co do teraz było mi dane obejrzeć. Bawię się przednio, Anos jest mistrzem, którego absolutnie nie powinno się traktować poważnie. Polecam każdemu z odpowiednią dozą dystansu. To nie będzie perełka sezonu, dla wielu to może być nawet naczelny gniot, niemniej mnie rozbawiło i tym samym ląduje na mojej liście i na pewno obejrzę je do końca.
OCENA: 6/10 (w momencie 7 odcinków obejrzanych)

Arte
(Tagi: dramat, historyczne, okruchy życia, seinen)   

ArteHistoria dzieje się w czasach renesansu, we Florencji. Arte to córka szlachcica z niższego szczebla, której losy mogą potoczyć się na dwa sposoby – zostanie wydana za bogatego kawalera lub wstąpi do zakonu. Nikt nie bierze pod uwagę, że Arte, której największą pasją jest rysowanie oraz malowanie, mogłaby pójść za głosem swojego serca. Nikt, poza nią samą. Główna bohaterka postanawia odrzucić swoje pochodzenie i prosić mistrzów sztuki, aby przyjęli ją na uczennicę. Niestety, czasy renesansu we Włoszech są mocno zdominowane przez mężczyzn i to ich przywilejem jest możliwość rozwoju w kierunku sztuki oraz wszelkiego rzemiosła. Arte czeka wyboista droga do celu, w której przeciwnikiem będzie nie tylko jej pochodzenie, ale również bycie kobietą.

Trafiłam na to anime przypadkiem i bardzo mi się spodobało. Już pierwszy odcinek jasno pokazuje z jakim rodzajem historii mamy do czynienia, dlatego zwolennicy silnych, kobiecych charakterów od razu poczują sympatię do upartej i zdecydowanej Arte. Trzeba przyznać, że dziewczyna umie o siebie zadbać i nawet w chwilach zwątpienia nie opuszcza jej duch walki o swoje. Oprócz Arte pierwsze skrzypce gra Leo, który jest malarzem samotnikiem. Spokojne usposobienie mężczyzny, często będzie studzić przesadny zapał Arte, ale jak możecie się domyślać ta relacja działa w dwie strony. ;)  W tagach na myanimelist znalazłam również romans. Niestety ja w tym anime romansu nie widziałam. Owszem w jednym, może dwóch odcinkach pojawia się temat młodzieńczej miłości, ale moim zdaniem to za mało, aby serię zaliczyć do romansów. Jeśli kiedyś pojawi się drugi sezon, to absolutnie nie wykluczam, że nasza młoda bohaterka zapała do kogoś uczuciem, jednak w tej serii zdecydowanie nie o to chodzi. Arte walczy z patriarchatem praktycznie na każdym kroku, z mniejszym lub większym powodzeniem i to właśnie ten motyw gra tutaj pierwsze skrzypce. Nie zabraknie oczywiście również odniesień do terminologii malarskiej, ukazania pracy malarzy i rzemieślników „od kuchni”, a także dokładnego przyjrzenia się hierarchii rządzącej tym środowiskiem. Bardzo przyjemnie było dowiedzieć się czegoś więcej o tej dziedzinie, jednak jako, że nie jestem specjalistką to ciężko ocenić mi rzetelność przedstawionych informacji. Anime oceniam na oceną dobrą. Arte to solidna główna bohaterka, która daje się polubić, Leo również nie zostaje w tyle. Jedynym minusem są duże przeskoki historii. Zdarzyło się kilka razy, że na ekranie pojawiła się nowa postać, z którą Arte zaczyna rozmawiać jak gdyby nigdy nic i nikt nie tłumaczy skąd bohaterowie się znają. Tempo również jest nieco nierówne, gdyż są odcinki, gdzie akcja bardzo zwalnia, aby w następnym epizodzie gwałtownie przyspieszyć. Wpływa to nieco na odbiór serii, więc nie zdziwię się, jeśli dla kogoś będzie to mocna przeszkoda. Ja dobrnęłam do końca i ostatecznie zostały przyjemne wspomnienia, także polecam zapoznać się z Arte w wolnej chwili. Seria ta nie zachwyci, ale na pewno wprowadzi w dobry nastrój.
OCENA: 6,5/10

 

__________________
Slider2
Art z Tower of God
– zdecydowanie jednego z moich największych odkryć 2020 roku