Coś letniego, coś jesiennego, czyli początek sezonu jesień 2020.

Ohayo! Kalendarzowo już bardzo jesiennie, ale animowo jeszcze jedną nogą siedzę w lecie. Poniżej przedstawiam kilka pozostałości z lata oraz nowości jesienne, które zostaną z nami już do końca roku 2020. Wstyd mi się przyznać, ale mocno się obijałam w sezonie letnim i do nadrobienia zostały mi jeszcze drugi sezon Re:Zero kara Hajimeru Isekai Seikatsu oraz Yahari Ore no Seishun Love Comedy wa Machigatteiru sezon 3 – często zostawiam sobie wyczekane kontynuacje, aż wyjdą w całości i potem o nich zapominam. -.-” Także pewnie ta notka i jeszcze kolejna będą spod znaku „coś z lata, coś z jesieni”, bo muszę się wygrzebać. Zapraszam do czytania. Enjoy!

Fugou Keiji: Balance:Unlimited
Tags: Tajemnica, Komedia, Odziały policyjne, Akcja

Katou Haru to spokojny i ułożony mężczyzna pracujący w oddziale policyjnym. Najważniejszą wartością w jego życiu jest sprawiedliwość oraz szczerość i to właśnie w zgodzie z nimi stara się żyć i pracować. Zbiegiem okoliczności, a w każdym razie tak się na pierwszy rzut oka wydaje, do jego zespołu dołącza Kanbe Daisuke. Bogaty do szpiku kości panicz ze sławnego rodu znanego na całym świecie. Nie jest tajemnicą, że najcenniejszym dobrem dla Daisuke są pieniądze i to właśnie one napędzają jego działania. Jak ta całkowicie odmienna od siebie dwójka zdoła nawiązać współpracę oraz dlaczego tak bogaty człowiek jak Daisuke rozpoczął pracę w małej jednostce policyjnej? To tylko pierwsze z pytań, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć w trakcie seansu.

Ostatek z sezonu letniego, za którego zabrałam się z mały opóźnieniem. Nie miałam kompletnie pojęcia, że taka perełka ma mieć swoją premierę, stąd wielkie było moje zdziwienie, gdy wpadłam na nią przypadkiem. To naprawdę dobry kawałek akcyjnego anime. Wszystkie elementy są na swoim miejscu. Jak dla mnie jedynie długość może być małym mankamentem, aczkolwiek nie mogę się przyczepić do zakończenia, gdyż prawie wszystkie wątki zostały podsumowane i/lub wyjaśnione. To co w tym anime najbardziej przyciąga to bohaterowie. Daisuke to naprawdę solidny charakter, zdecydowany oraz bez kompromisów. Katou to jego zupełne przeciwieństwo – oddany sprawie policjant z powołania. Oboje żyją w dwóch zupełnie odmiennych światach, a jednocześnie oboje posiadają coś czego temu drugiego tak bardzo brakuje. Proszę mnie źle nie zrozumieć, żadnego shounen-ai tutaj nie doświadczymy – wszystkie męskie relacje trzymają się w ryzach ;) Poza Kanbe oraz Katou otrzymujemy szereg postaci drugoplanowych ważniejszych lub mniej ważnych z perspektywy fabuły. Muszę przyznać, że akcja naprawdę mocno pędzi, więc zdarzały się momenty, gdzie trochę zgubiłam się między bohaterami, jednak na koniec wszystko mi się ładnie wyklarowało. Ważnym również aspektem, przynajmniej dla mnie jest to, że anime o tematyce policyjnej/kryminalnej nie stroni od uśmiercania bohaterów. Idealne śledztwa rzadko się zdarzają, szczególnie, gdy gra toczy się na taką skalę, dlatego bardzo cenie sobie, że są postaci, które poświęca się dla rozwoju fabuły – w tym anime naprawdę wychodzi to wiarygodnie. Wspomnę jeszcze o muzyce, gdyż opening i ending to naprawdę majstersztyki, które zawitały na moją playlistę jeszcze w trakcie emisji anime. Ending w wykonaniu OKAMOTO’S nie przewinęłam ani razu.
Wszystkie te elementy dają nam naprawdę świetny tytuł, który polecam każdemu. 11 odcinków zleci Wam w mgnieniu oka.
OCENA KOŃCOWA: 9/10

Burn the Witch
Tags: Akcja, Magia, Fantasy, Shounen(?)

Od zawsze w baśniach i legendach spotykamy się ze smokami. Od dziecka wiemy również, że stworzenia te nie istnieją w rzeczywistości. Czy jednak jest tak na pewno? Według wiarygodnych przekazów około 72% wszystkich śmierci w Londynie spowodowanych jest właśnie przez smoki. Nie są one jednak widziane przez wszystkich, jedynie mieszkańcy „Reverse London” mogą zobaczyć te stworzenia. Z tego właśnie powodu powołano do życie jednostkę, która ma bronić mieszkańców przed zagrożeniem. Wing Bind (WB), bo tak się owa organizacja nazywa, trenuje oraz zrzesza czarownice i czarowników, aby Ci skutecznie się ze smokami oraz innymi kreaturami rozprawiali. W ten właśnie sposób dochodzimy do naszych protagonistek Noel Niihashi i Ninny Spangcole, które są wiedźmami należącymi do WB.

Mam problem z tym tytułem. Z jednej strony dostajemy konkretny świat, z bardzo ciekawymi założeniami, z drugiej zaś strony nie jest to kompletnie wykorzystane. Dowiadujemy się troszkę o samych smokach, troszkę o organizacji, troszkę o życiu w samym „Reverse London”, troszkę o bohaterkach (takie najmniejsze troszkę z tych wszystkich) oraz troszkę o bohaterach drugoplanowych (tutaj nieco większe troszkę). Rozumiem, że z założenia był to film – więc nie zmieści się w nim za dużo, ale mam wrażenie, że dostałam wycinek jakiejś większej całości. Ponadto film ten został podzielony na 3 oddzielne odcinki, każdy z endingiem i openingiem co bardzo mocno skraca czas na właściwą fabułę. Dodatkowo twórcy pokusili się nawet o przedstawienie całej „grupy antagonistów”, włącznie z genezą powstania ich poszczególnych nazw, co również w obliczu krótkiego filmu nie miało zbyt wiele sensu. Dlatego też, mam wrażenie, że możemy dostać bardziej rozbudowaną serię z tego krótkiego filmu i szczerze nawet na to liczę (zdaję sobie sprawę, że pierwowzór jest króciutki, ale słyszałam już doniesienia o kontynuacji). W kwestii samych bohaterek pierwszoplanowych nie dowiadujemy się za wiele. O Ninnie wiemy, że jest celebrytką po obu częściach Londynu oraz, że ostatnio rozpadł się jej zespół, z którym występowała. Ponadto Ninna jest głośna, stanowcza i niezbyt chętna do wykonywania rzeczy pro bono. Na temat Noel dowiadujemy się jeszcze mniej. W ciągu półtorej godziny daje się ona poznać jako skrajnie stoicka postać, którą ciężko wyprowadzić z równowagi (równie ciężko wykrzesać z niej jakiekolwiek emocje). Oprócz tej dwójki poznajemy jeszcze dosłownie kilka osób, w tym JEGO. Najbardziej irytującą postać męską (mam wątpliwości co do płci tego osobnika), od naprawdę długiego czasu. Tak głupiej, irytującej oraz męczącej postaci ze świecą szukać. Balgo, bo tak się ów twór nazywa, to największa wada tego anime. Jestem w stanie naprawdę przymknąć oko na krótką i mocno pociętą fabułę oraz inne grzeszki tego filmu, ale Balgo nie zniosę. Jeszcze jak na złość oprócz (naprawdę) skrajnej głupoty i męczącego usposobienia, dali mu cechy standardowego animowego zboczeńca, który w co drugim zdaniu powołuje się na wdzięki jednej z bohaterek. Mam ogromną nadzieję, że jeśli kiedyś wyjdzie z tego seria TV to Balgo zostanie przepisany jako postać od nowa, albo go wytną w całości (tak, wiem że to niemożliwe… ). W kwestii kreski jest dobrze, nie razi ona w oczy, a projekty smoków (szczególnie jednego) są naprawdę dobrze zrobione. Żałuję, że nie było mi dane zobaczyć więcej tego świata, bo zapowiada się naprawdę ciekawie. Całość można sobie spokojnie obejrzeć, ale trzeba się liczyć z tym, że dostaje się naprawdę mocno pocięty fabularnie fragment czegoś, co ciężko traktować jako samodzielną serię/film.
Na koniec dodam jeszcze, że mangowy pierwowzór jest autorstwa Kubo-sensei, czyli autora mangi Bleach i była ona pierwszą jego pracą po ukończeniu kultowego wręcz Bleach’a.
OCENA KOŃCOWA: 5/10 (byłoby 6/10, ale za Balgo obniżam o całą ocenę)

Great Pretender
Tags: Akcja, Komedia, Tajemnice, Przygodowe, Psychologiczne

Makoto Edamura, w momencie gdy go poznajemy, para się drobnymi oszustwami, kradzieżami oraz generalnie przywłaszczaniem sobie cudzej własności. Swój teren ma obeznany i czuje się na nim jak ryba w wodzie. Jest przy tym na tyle pewny siebie, że nawet nie zauważa, gdy sam wpada w pułapkę, a tym samym w sam środek międzynarodowego oszustwa na wielką skalę. Głową całego przedsięwzięcia jest Laurent Thierry, który od dłuższego czasu obserwował Makoto i pragnął zwerbować go do swojej grupy przestępczej. Zanim jednak do tego dojdzie Makoto musi wiedzieć jedną rzecz: Laurent i jego zespół skupiają się na oszukiwaniu tylko tych, którzy sami dorobili się majątku na drodze przestępczej i od tej zasady nie ma wyjątków.

Great Pretender to kolejne anime spod skrzydeł Netflixa. Muszę przyznać już na samym początku, że jest to kolejne dobre anime spod skrzydeł Netflixa. Pierwsze co zdecydowanie rzuca się w oczy to kreska i kolory. Bardzo nietypowe połączenia kolorów oraz kontury cieńsze i w różnych barwach zamiast zwykłych czarnych, to istna mieszanka wybuchowa. Ze względu na tematykę oraz usposobienie jednego z głównych bohaterów bardzo mi się ten zabieg wizualny podoba. Jest to świeże i co ważniejsze naprawdę robi swoją robotę – ciężko to anime zapomnieć. Kolejnym jasnym punktem są postacie. Dostajemy całą plejadę bohaterów podzielony na pierwszo i drugoplanowych oraz tzw. bohatera zbiorowego – całą ekipę Laurenta, która liczy naprawdę solidną ilość osób. Za bohaterów pierwszoplanowych można przyjąć Makoto, Laurenta (jego głos podkłada seiyuu Victora z Yuri on Ice!!), Abigail oraz Cynthie. O każdej z tych osób dowiadujemy się znacząco więcej niż o pozostałych postaciach występujących w tym anime. Każdy z wymienionych przeze mnie bohaterów ma swoją historię, swoją motywację, aby działać w grupie przestępczej, oraz co najważniejsze, każda z tych postaci jest trójwymiarowa. Twórcy zdecydowanie nie poszli na łatwiznę i stworzyli zupełnie nowe charaktery, które nie opierają się na znanych i często powielanych wzorcach. Zachowania bohaterów potrafią zaskoczyć, zirytować, a także zniechęcić do oglądania kolejnych odcinków. I to wszystko są mocne plusy tej serii, gdyż rzadkością obecnie są tak silnie wciągająca widza serie. Nie mogę się jeszcze wypowiedzieć o całości, gdyż nadal zostało mi do końca 5 odcinków, jednak już teraz widzę, że ostatni arc to podsumowanie wszystkich wydarzeń oraz najprawdopodobniej odpowiedź na wiele pytań, które zostały postawione wcześniej. Całość anime podzielona jest na części, w których każda dzieje się w innym miejscu, innym czasie oraz z innymi antagonistą. Bohaterowie zmieniają się, podejmują decyzję oraz działania poza czasem ekranowym, dlatego fabuła którą jest nam dane śledzić posuwa się mocno dynamicznie. Zdecydowanie nie sposób się nudzić przy tej serii. Mam ogromną nadzieję, że moja ocena nie zmieni się również po zakończeniu. Także obecnie oceniam to anime na 9/10, a jeśli coś się zmieni na koniec to postaram się wrócić tutaj i dodać adnotację. :)

Hanyou no Yashahime: Sengoku Otogizoushi
Tagi: (Nostalgia! – dop. autorki), Akcja, Przygoda, Demony, Fantasy, Historyczne, Komedia

Po pierwszym odcinku ciężko coś więcej napisać fabularnie na ten temat, wiec wyjątkowo pominę tę część, w której staram się przybliżyć tematykę serii… i od razu odpowiem na nurtujące pytanie, TAK! jest to kontynuacja anime InuYasha z 2000 roku oraz jego późniejszego sequela z 2009 roku. Po ponad 10 latach seria ta doczekała się powrotu na ekrany. Jestem w naprawdę ogromnym szoku, gdyż dowiedziałam się o jej emisji dość niedawno. Pierwszy odcinek to mocny ukłon w stronę dawnych widzów oraz osób, które kojarzą wydarzenia z poprzednich serii. Jestem nam dane obserwować stare postaci (InuYasha, Kagome, Sesshoumaru, a także Sango, Miroku i cała reszta wesołej gromady), które zmagają się z codziennym życiem oraz nowymi przeciwnikami. Wszystko to oczywiście okraszone zupełnie nową, odświeżoną kreską i animacją. W pierwszym epizodzie pojawiają się również 3 nowe postacie, które mają być głównymi bohaterami tego sezonu. Z niektórych opisów tej serii można było się dowiedzieć, że wśród wspomnianej trójki znajdują się córki Inuyashy oraz Sesshomaru, jednak póki co w tej kwestii pierwszy odcinek nic nie zdradził. Jeśli faktycznie będziemy mieli do czynienia z kolejnym pokoleniem, to można powiedzieć, że InuYasha doczekał się swojego Boruto. :) Niestety mimo, całej nostalgii, która wręcz zalała mnie przy oglądaniu pierwszego epizodu, niewiele się wyjaśniło. Ten odcinek wyglądał bardziej jak „odcinek zero”, niż faktycznie konkretne rozpoczęcie tej serii. Mam nadzieję, że kolejne już ruszą z fabułą do przodu i szybko wyjaśni się kim są nowe bohaterki. Uzbrajam się w cierpliwości i czekam mocno na rozwój wydarzeń!
OCENA POCZĄTKOWA: ???/10

Jujutsu Kaisen
Tagi: Akcja, Demony, Horror, Szkolne, Supernaturalne

Akcja anime dzieje się w świecie, gdzie oprócz ludzi istnieją również zjawiska i stworzenia nadprzyrodzone. Niczego nieświadomi ludzie koegzystują z przerażającymi demonami, które często żywią się ludzkim emocjami lub po prostu ludzkim ciałem. Na straży granicy między tymi dwoma światami stoi organizacja Jujutsu Sorcerers, której członkowie posiadają różne zdolności ułatwiające im walkę z demonami. Głównym zadaniem Sorcererów jest znajdowanie oraz przechowywanie potężnych artefaktów, które znajdują się na ziemi. Jeśli którykolwiek z nich wpadnie w ręce demona może mieć to opłakane skutki. Zbiegiem okoliczności jeden z artefaktów znajduje Szkolny Klub Okultyzmu, do którego należy Yuuji Itadori, ponadprzeciętnie silny i szybki licealista, którego interesuje tylko opieka na chorym dziadkiem, przybywającym obecnie w szpitalu. Niestety znalezienie potężnego artefaktu i spokojne życie zazwyczaj nie idą w parze, dlatego już niedługo Yuuji znajdzie się w samym środku walki pomiędzy dwoma światami.

W porównaniu do kontynuacji Inuyashy, to anime wpakowało w swój pierwszy odcinek tyle ile mogło. Dostajemy naprawdę sporo informacji oraz kilka naprawdę konkretnych zwrotów akcji. Główny bohater zdecydowanie do mięczaków nie należy i już w pierwszym odcinku zachowuje się jak na protagonistę shounena przystało. O dziwo jednak jego zachowanie nie było irytujące. Właściwie to wręcz przeciwnie, pasowało mi do niego, co już jest dobrym znakiem. Podczas tego odcinka poznajmy również dwójkę znajomych Yuujiego z klubu szkolnego, jednak ze względu na rozwój wypadków mocno wątpię, aby byli oni kluczowymi postaciami. Zupełnie inaczej sprawa się ma w przypadku Fushiguro, czyli pierwszego Sorcerera jakiego poznajmy. W sieci znalazłam sporo porównań tego epizodu do pierwszego odcinka Bleach i muszę powiedzieć, że coś w tym jest. Yuuji faktycznie zachowuje się nieco podobnie do Ichigo i w łudząco podobny sposób zostaje wciągnięty w akcję. Idąc za tym porównaniem Fushiguro dostaje rolę Rukii. :D Bardzo się zdziwiłam widząc tag horror na myanimelist – faktycznie kreska jest nieco „horrorowa” i w anime pojawia się krew, jednak po pierwszym odcinki wydaje mi się, że thriller w zupełności by wystarczył. Oczywiście rozważam możliwość, w której rozwój akcji sprawi, że horror jednak okaże się adekwatnym tagiem (trochę się tego boję >.<). Muzyka stoi na dobrym poziomie i fajnie współgra z tym co dzieje się na ekranie. Niestety muszę przyznać, że póki co na opening nie zwróciłam większej uwagi.
Zdecydowanie jest to pozycja godna uwagi i na pewno będę śledzić kolejne odcinki. Póki co nie wiadomo jak wiele epizodów Jujutsu Kaisen dostanie, jednak mam wrażenie, że będzie to minimum 25, gdyż ten świat ma mocny potencjał.
OCENA POCZĄTKOWA: 8/10

Mahouka Koukou no Rettousei: Raihousha-hen
Tagi: Akcja, Sci-Fi, Magia, Romans, Szkolne

Tutaj krótko. Kolejny sezon Oniiiii-sama! Kolejna wyczekana przeze mnie kontynuacja. 6 lat to niby nie tak długo, ale i tak zdążyłam już stracić nadzieję. W kwestii tej serii również warto wspomnieć, że pierwowzór czyli Light Novel została zakończona we wrześniu tego roku. Ogromnie się cieszę, że mamy teraz pełen, skończony materiał, na którym można polegać i wypuszczać kolejne serie! Martwi mnie tylko „Raihousha-hen” w tytule obecnie wypuszczanej serii. Mogłoby to sugerować ekranizację tylko jednego chaptera LN… Trochę mało jak na 6 lat czekania! Liczę na to, że Mahouka Koukou doczeka się PEŁNEJ ekranizacji, bo jest zdecydowanie tego warta. Dla osób, które nie kojarzą tej serii odsyłam do mojego opisu pierwszego sezonu z 2014 roku.
OCENA POCZĄTKOWA: 8/10

Yuukoku no Moriarty
Tags: Tajemnice, Historyczne, Psychologiczne, Thriller

Historia dzieje się u schyłku XIX wieku w Imperium Brytyjskim. Społeczeństwo jest obecnie bardzo podzielone i wyraźnie widać klasy majątkowe wpływające na życie codzienne mieszkańców Imperium. Przeciętny obywatel, z niższym pochodzeniem, nie ma praktycznie żadnych szans, aby znaleźć się na szczycie, który bez wyjątków należy do przebiegłych szlachciców. W tym właśnie szlacheckim środowisku mieszka William James Moriarty, który będąc drugim w kolejności synem rodu Moriarty, zajmuje się naukami ścisłymi ze szczególnym uwzględnieniem matematyki. Jego niebywale błyskotliwy umysł oraz zdolność dedukcji szybko przynoszą mu możliwość objęcia stanowiska prywatnego konsultanta, który pomaga wyjaśnić różnego rodzaju sprawy kryminalne dziejące się w okolicy. Pomagają mu w tym bracia Albert i Louis. Należy jednak wspomnieć, że panowie z rodu Moriarty wyznają dość szczególne rozumienie sprawiedliwości…

Moja perełka tego sezonu. Opisy dotyczące tej serii były dość niejednoznaczne wcześniej, więc pozostało mi czekać na start emisji, aby się przekonać z czym będę miała do czynienia. Początek pierwszego odcinka nieco mnie zaskoczył, gdyż spodziewałam się innej kreacji głównego bohatera, ale koniec rozwiał wszelkie wątpliwości. Moriarty żyje i ma się dobrze. Uwielbiam klimaty XIX wiecznej Anglii, to chyba moje ulubione czasy jeśli chodzi o prowadzenie fabuły. Nie wspominając już o tym, że Sherlock Holmes ma szczególnie miejsce w moim sercu i wszelkie produkcje ocierające się o to uniwersum mają moją szczególną uwagę. W ostatnim czasie niestety anime mniej lub bardziej nawiązujące do genialnego detektywa zaliczyły spadek formy, dlatego tym bardziej czekałam na Yuukoku no Moriarty. Dyrektorem produkcji jest Nomura Kazuya, który miał kluczową rolę przy takich anime jak 91 Days oraz Joker Games, co dla mnie jest najlepszą możliwą rekomendacją. Już w pierwszym odcinku widać dość charakterystyczną kreskę oraz ujęcia dla anime o tej tematyce. Realizacja przez studio Production I.G również mocno mnie cieszy, gdyż mam zaufanie do ich produkcji. Jest tutaj tyle dobrych składników, że nie wyobrażam sobie klapy na tym tytule. Daje ogromny kredyt zaufania tej serii i obecnie jest to mój nr 1 sezonu jesiennego. Trzymajcie kciuki, abym za trzy miesiące wróciła do Was z informacją, że to anime obroniło tę pozycję.
OCENA POCZĄTKOWA: 10/10


Kadr z openingu Fugou Keiji: Balance:Unlimited

Zlepek ostatnio obejrzanych tytułów, czyli skakanie między sezonami.

Ohayo!
Odkąd pamiętam zawsze trzymałam się mocno sezonów wychodzenia anime. Ostatnio jednak, ze względu na bardzo dużo spraw, zaczęłam nadrabiać i oglądam tytuły bez większego uporządkowania. Właśnie dlatego tym razem, notka będzie nieco bardziej chaotyczna niż zwykle. Mimo wszystko liczę, że nadal się spodoba. :) Enjoy!

Kami no Tou
(Tagi: akcja, przygoda, dramat, fantasy, tajemnice) 

tower of godTwenty-Fifth Bam (Yoru) to główny bohater serii. Chłopak nie pamięta praktycznie nic ze swojej przeszłości. Jego życie „zaczyna się”, gdy wpada do podziemi, w których poznaje Rachel. Bardzo szybko ta dwójka staje się nierozłączna, a jednym marzeniem Bama jest, aby mógł pozostać z Rachel na zawsze. Los jednak bywa przewrotny i pewnej nocy Rachel znika, prosząc Bama, aby nie szukał jej. Jej towarzysz nie może się tym pogodzić i tym samym na przekór wszystkim rusza za nią do wieży, o której krążą legendy. Od tego momentu Bam zostaje wystawiony na próbę, w której musi udowodnić, że jest godzin wspinać się na szczyt wieży, która podobno spełnia każde pragnienie i pozwala zostać Bogiem.

To było dobre. Totalnie za krótkie, totalnie epickie i totalnie wymaga kontynuacji. Wciągnęłam się w historię Bama na tyle mocno, że wraz z końcem serii od razu przerzuciłam się na komiks – anime to powstało na podstawie komiksu publikowanego na Webtoon. Samo to, że zaledwie 13 odcinków przekonało mnie, aby rzucić się wir dalszej części historii, już bardzo dobrze świadczy. Ponadto, warto zaznaczyć, że seria powstała na podstawie pierwszej części komiksu. Jest to wstęp do właściwej historii. Yoru musi udowodnić, że jest godzien przebywania w wieży oraz wspinania się na nią, lecz anime nie ukrywa, że główna część historii będzie opierać się właśnie na pokonywaniu kolejnych pięter. Jeśli wydaje się Wam, że fantastyczny świat, w którym bohaterowie muszą wspinać się na coraz to kolejne piętra wieży, jest oklepany, to od razu uspokajam. Kami no Tou jest naprawdę epicką, złożoną i niesamowicie rozwiniętą historią. Oczywiście, swoją ocenę opieram również na podstawie komiksu, gdyż dopiero przerzucając się na niego byłam w stanie poznać dalsze losy bohaterów. Wracając jednak do anime, jest to bardzo dobra ekranizacja. Wydarzenia z komiksu są nieco okrojone, jednak nadal dobrze oddają pierwowzór. Kreska jest ładna i bardzo charakterystyczna – bardziej miękka, niż w standardowych animacjach. W kwestii audio na wyróżnienie zasługuje niesamowity opening wykonany przez Stray Kids oraz cała plejada znanych seiyu, którzy uświetniają nam seans swoimi głosami. Liczę, że te 13 odcinków, to zaledwie wstęp do ekranizacji kolejnych arców. Historia ta ma tak duży potencjał, że nie mogę się doczekać, aż zobaczę ją „w ruchu”. W trzech słowach jeszcze o głównym bohaterze – Yoru w anime to typowy, zagubiony protagonista, który ślepo podąża za swoim celem. Szybko możemy zauważyć, że ma on niemały potencjał oraz że czeka go naprawdę duży rozwój, aczkolwiek wolę ostrzec, że w trakcie tych 13 odcinków nie ma co oczekiwać zmiany o 180 stopni. ;) Nie będzie dużym spoilerem, jeśli dodam, że Bam oczywiście sam przygód przeżywać nie będzie, ale odkrycie jego drużyny pozostawiam już Wam. Koniecznie dajcie szansę temu anime, gdyż moim zdaniem, szykuje się kolejny wymiatacz i kolejne sezony to tylko formalność.
OCENA: 9,5/10

BNA
(Tagi: akcja, super moce, fantasy) 

BNAMichiru Kagemori to dziewczyna, która przez kompletny zbieg okoliczności, staje się zwierzoludziem. W świecie przedstawionym w tym anime, obok siebie żyją ludzie oraz zwierzoludzie, których DNA to połączenie DNA konkretnego gatunku zwierzęcia oraz DNA ludzkiego. Niestety szybko okazuje się, że pozorny pokój między obiema rasami dobrze się ma tylko na papierze i w rzeczywistości zwierzoludzie są prześladowani, nękani oraz nierzadko również zabijani. W związku z tak nierównym traktowaniem powstaje Zwierzopolis, czyli utopia dla wszystkich zwierzoludzi, miejsce w którym mogą być w końcu sobą. Michiru szybko odkrywa, że jedyną dla niej opcją na przetrwanie jest dotarcie do Zwierzopolis. Bohaterka szybko jednak odkrywa, że idealne miasto dla zwierzoludzi, jest idealne tylko na ulotkach i plakatach.

BNA to kolejne anime spod skrzydeł Netflixa. Jest to także kolejna seria o zwierzętach poddanych personifikacji. Pod koniec roku 2019 mieliśmy okazję oglądać Beastars, które również koncentrowało się życiu zwierząt w społeczności. BNA to anime, które przyciąga kolorami, ciekawą kreską oraz na pierwszy rzut oka ciekawą i nieskomplikowaną fabułą. Tylko od nas zależy jak bardzo damy się wciągnąć w ten świat i jak daleko podążymy za Michiru oraz jej przyjaciółmi. Absolutnie nie odmówię BNA rozrywkowego klimatu oraz dobrej i wciągającej akcji. Niestety oglądając to anime, nie mogłam pozbyć się uczucia, że zwierzoludzie mogą być widziani również jako otaczające nas mniejszości w prawdziwym świecie. Niektóre tematy podjęte w tym anime oraz wydarzenia kulminacyjne serii naprawdę mają, moim zdaniem, bezpośrednie odzwierciedlenie w tym, co rok 2020 przyniósł nam w kwestii praw człowieka oraz praw mniejszości narodowych. Wracając jednak do samego anime, to jest to kawał solidnej roboty. Michiru daje się z miejsca polubić i nawet jeśli często działa zanim pomyśli, to w niczym nie ujmuje odbioru jej postaci. W opozycji do jej impulsywności, postawiony zostaje Shirou – opanowany, spokojny i trzeźwo myślący obrońca zwierzopolis. Wspólnie Michiru i Shirou tworzą parę wybuchową, której dotarcie się będziemy śledzić na ekranie. Z biegiem historii poznamy jeszcze innych bohaterów, którzy w mniejszym lub większym stopniu będą mieli wpływ na życie i decyzje wspomnianej wcześniej dwójki. BNA to naprawdę dobre anime akcji, które zyskuje tym, że ma swój początek oraz satysfakcjonujący koniec. Wszystkie wątki zostają ładnie domknięte i nie ma tam miejsca na jakieś niedopowiedzenia. Rzadko się zdarza ostatnio, aby w 12 odcinków, dało się opowiedzieć ciekawą historią, z dobrymi bohaterami i zgrabnie poprowadzoną akcją. Tym samym polecam naprawdę mocno. Zarówno jako rozrywkę na wolny wieczór, oraz jako podłoże do większych przemyśleń na temat szeroko pojętej równości.
OCENA: 8/10

Maou Gakuin no Futekigousha: Shijou Saikyou no Maou no Shiso, Tensei shite Shison-tachi no Gakkou e (eeee, makarena! – dop. autorki)
(Tagi: akcja, demony, magia, fantasy)

MaouMuahahaha, drżyjcie wszyscy, gdyż o to wszechpotężny Anos Voldigoad, władca demonów, zniszczenia oraz wszelkiego kataklizmu, odrodził się! Jest tylko jeden problem. Od jego śmierci minęło już 2000 lat, dlatego odrodzenie się teraz, powoduje więcej nieprzewidzianych przeciwności niż sam władca demonów mógłby przypuszczać. Po pierwsze, powstała szkoła, której zadaniem jest wybranie nowego władcy, dlatego nawet prawdziwy Anos Voldigoad musi do niej uczęszczać i udowodnić, że się na króla nadaje. Po drugie cała szkoła wypełniona jest potomkami Anosa, którzy na zajęciach uczą się magii stworzonej przez niego samego. Po trzecie zaś, komuś mocno przeszkadza pojawienie się Anosa w szkole i osoba ta nie obawia się nieczystych zagrań. Czy mając do dyspozycji nieskończoną moc oraz wszechwiedzę, Anos Voldigoad odzyska swoją pozycję sprzed 2000 lat?

Jest i on! Guilty pleasure sezonu letniego! Już dawno się tak nie śmiałam przy oglądaniu anime. Anos jest bezbłędny! Jeśli myśleliście, że spotkaliście już silnego i potężnego bohatera w anime, to w tej sekundzie na scenę wchodzi Anos. Reinkarnacja? Wskrzeszenia? Zabijanie bogów? Panowanie nad czasem? Zabicie wroga samym biciem swojego serca?! Wszystko jest! Toż to bohater absolutny! Siła, moc, potęga, sarkastyczne poczucie humoru, flirt i błysk w oku… wymieniać można jeszcze długo. Animacja japońskie mają słabość do dwóch rodzajów protagonistów. Albo jest to bohater taki jak ty, czyli nieśmiały, zagubiony, powoli zyskujący pewność siebie oraz bez specjalnych umiejętności… albo! bohater to chodząca potęga i rozwałka. Najczęściej dodatkowo rozrywająca dziewczęce koszulki samym spojrzeniem. Tutaj mamy do czynienia zdecydowanie z drugim typem bohatera. To anime nawet nie zadaje sobie trudu, aby wytłumaczyć skąd bohater ma tę moc. Po prostu ma i już. Ok? Jedno co mnie pozytywnie zaskoczyło, w tym anime nie ma fanserwisu! Tzn. nie występuje on w postaci ujęć na biust, krocze lub kuse spódniczki bohaterek. Tutaj fanserwisem jest podniesienie zamku i kręcenie sobie nim na palcu! Już w pierwszym odcinku poznajemy dziewczę, które będzie towarzyszyć naszemu bohaterowi – Mishę. Misha to spokojna, nawet nieco za spokojna, ułożona i… spokojna dziewczyna. Kompletnie nie wiem co powiedzieć o niej więcej. Trochę głębi dostaje się jej w późniejszych odcinkach, ale tutaj zdradzać za dużo nie będę. Po jakimś czasie do Anosa i Mishy dołączają kolejne postacie, które będą powoli wspierać i budować potęgę władcy demonów. Anime ciągle wychodzi, obecnie wyszło 7 odcinków, dlatego oceniam i podsumowuję to co do teraz było mi dane obejrzeć. Bawię się przednio, Anos jest mistrzem, którego absolutnie nie powinno się traktować poważnie. Polecam każdemu z odpowiednią dozą dystansu. To nie będzie perełka sezonu, dla wielu to może być nawet naczelny gniot, niemniej mnie rozbawiło i tym samym ląduje na mojej liście i na pewno obejrzę je do końca.
OCENA: 6/10 (w momencie 7 odcinków obejrzanych)

Arte
(Tagi: dramat, historyczne, okruchy życia, seinen)   

ArteHistoria dzieje się w czasach renesansu, we Florencji. Arte to córka szlachcica z niższego szczebla, której losy mogą potoczyć się na dwa sposoby – zostanie wydana za bogatego kawalera lub wstąpi do zakonu. Nikt nie bierze pod uwagę, że Arte, której największą pasją jest rysowanie oraz malowanie, mogłaby pójść za głosem swojego serca. Nikt, poza nią samą. Główna bohaterka postanawia odrzucić swoje pochodzenie i prosić mistrzów sztuki, aby przyjęli ją na uczennicę. Niestety, czasy renesansu we Włoszech są mocno zdominowane przez mężczyzn i to ich przywilejem jest możliwość rozwoju w kierunku sztuki oraz wszelkiego rzemiosła. Arte czeka wyboista droga do celu, w której przeciwnikiem będzie nie tylko jej pochodzenie, ale również bycie kobietą.

Trafiłam na to anime przypadkiem i bardzo mi się spodobało. Już pierwszy odcinek jasno pokazuje z jakim rodzajem historii mamy do czynienia, dlatego zwolennicy silnych, kobiecych charakterów od razu poczują sympatię do upartej i zdecydowanej Arte. Trzeba przyznać, że dziewczyna umie o siebie zadbać i nawet w chwilach zwątpienia nie opuszcza jej duch walki o swoje. Oprócz Arte pierwsze skrzypce gra Leo, który jest malarzem samotnikiem. Spokojne usposobienie mężczyzny, często będzie studzić przesadny zapał Arte, ale jak możecie się domyślać ta relacja działa w dwie strony. ;)  W tagach na myanimelist znalazłam również romans. Niestety ja w tym anime romansu nie widziałam. Owszem w jednym, może dwóch odcinkach pojawia się temat młodzieńczej miłości, ale moim zdaniem to za mało, aby serię zaliczyć do romansów. Jeśli kiedyś pojawi się drugi sezon, to absolutnie nie wykluczam, że nasza młoda bohaterka zapała do kogoś uczuciem, jednak w tej serii zdecydowanie nie o to chodzi. Arte walczy z patriarchatem praktycznie na każdym kroku, z mniejszym lub większym powodzeniem i to właśnie ten motyw gra tutaj pierwsze skrzypce. Nie zabraknie oczywiście również odniesień do terminologii malarskiej, ukazania pracy malarzy i rzemieślników „od kuchni”, a także dokładnego przyjrzenia się hierarchii rządzącej tym środowiskiem. Bardzo przyjemnie było dowiedzieć się czegoś więcej o tej dziedzinie, jednak jako, że nie jestem specjalistką to ciężko ocenić mi rzetelność przedstawionych informacji. Anime oceniam na oceną dobrą. Arte to solidna główna bohaterka, która daje się polubić, Leo również nie zostaje w tyle. Jedynym minusem są duże przeskoki historii. Zdarzyło się kilka razy, że na ekranie pojawiła się nowa postać, z którą Arte zaczyna rozmawiać jak gdyby nigdy nic i nikt nie tłumaczy skąd bohaterowie się znają. Tempo również jest nieco nierówne, gdyż są odcinki, gdzie akcja bardzo zwalnia, aby w następnym epizodzie gwałtownie przyspieszyć. Wpływa to nieco na odbiór serii, więc nie zdziwię się, jeśli dla kogoś będzie to mocna przeszkoda. Ja dobrnęłam do końca i ostatecznie zostały przyjemne wspomnienia, także polecam zapoznać się z Arte w wolnej chwili. Seria ta nie zachwyci, ale na pewno wprowadzi w dobry nastrój.
OCENA: 6,5/10

 

__________________
Slider2
Art z Tower of God
– zdecydowanie jednego z moich największych odkryć 2020 roku

Międzysezon, czyli nadrabianie tytułów część pierwsza.

Ohayo!
Sezon zimowy praktycznie zakończony, a sezon wiosenny jeszcze przed nami, dlatego czas na… międzysezon! Zazwyczaj nie mam czasu na nadrabianie zaległości, jednak w obecnych okolicznościach, aż samo się o to prosi, dlatego też taki wpis dzisiaj powstał. Zapraszam do lektury. Enjoy!

7 Seeds
Tags: Dramat, Przygodowe, Sci-Fi, Romans, Akcja, Psychologiczne, Thriller

Seeds

Grupa młodych osób budzi się nagle na statku, kompletnie nie pamiętając jak się na nim znaleźli. Nie znają siebie nawzajem oraz kompletnie nie rozpoznają otoczenia. Jednego jednak są pewni, dzieje się coś bardzo niebezpiecznego. Po krótkiej wymianie zdań okazuje się, że wszyscy cierpią na zanik pamięci i zupełnie nie potrafią sobie przypomnieć kto ich porwał ani co robili wcześniej. Po szybkim rozeznaniu się i zejściu na ląd, rzeczywistość okazuje się dużo bardziej przerażająca niż ktokolwiek mógł sądzić.

Opis dość enigmatyczny, aby nie zdradzić nic z bardzo szybko następujących po sobie zwrotów akcji.  Anime to praktycznie od razu wrzuca nas w sam środek porywającej historii i nie daje odpocząć przez długi czas. Śledzić będziemy kilka grup ludzi, a co za tym idzie, historia nie jest opowiedziana z perspektywy jednego, głównego bohatera. Pod koniec pierwszego sezonu (dzisiaj, tj. 27.03.2020 wyszedł drugi sezon), wyłania nam się kilka osób wiodących prym, jednak dużo bardziej adekwatne jest podsumowanie, że mamy tutaj do czynienia z bohaterem zbiorowym. Postaci na ekranie pojawia się bardzo dużo, mimo to dość szybko udaje się zapamiętać kto jest kim i do jakiej drużyny należy. Muszę przyznać, że kilka postaci skradło moje serce i to im kibicuję najbardziej. Świat, w którym znaleźli się bohaterowie do bezpiecznych i spokojnych zdecydowanie nie należy, dlatego słowo „kibicuję” zostało użyte nie bez powodu. Pierwszy sezon to tak naprawdę wstęp do całej historii. Akcja rozkręca się do samego końca i ostatni odcinek absolutnie nic nie zamyka. 7 seeds to anime spod znaku Netflixa, dlatego sezony pojawiają się od razu i mogę się założyć, że doczekamy się ich jeszcze kilku. Po pobieżnym sprawdzeniu sezonu drugiego dowiedziałam się, że on również nie zakańcza historii, a wręcz miesza jeszcze więcej. Cóż… historia ma potencjał, postaci też, akcja wciąga i nie daje się nudzić, także dopóki taki poziom zostanie utrzymany, nie mam nic przeciwko kolejnym sezonom.
OCENA PO SEZONIE 1: 7,5/10

Yakusoku no Neverland
Tags: Horror, Thriller, Psychologiczne, Sci-Fi, Tajemnice

maxresdefaultGrace Field House to sierociniec, którego jak wydaje się na pierwszy rzut oka, nie wyróżnia nic specjalnego. Dziećmi opiekuje się troskliwa i kochająca opiekunka, nazywana przez nie Mamą, która jest dla nich całym światem. Jedzenia i zasobów nie brakuje, dlatego dzieci prawie całe dnie spędzać na zabawie i wygłupach na świeżym powietrzu. Jednym wyjątkiem jest krótki test, przeprowadzany codziennie, do którego każde dziecko, niezależnie od wieku, musi podejść. Najlepsze wyniki od dłuższego czasu osiąga ta sama grupka starszaków, czyli 11-letni Emma, Norman i Ray i to właśnie ich oczami będziemy śledzić rozwój fabuły. Momentem, w którym sielankowe życie na chwilę się zatrzymuje, jest ogłoszenie, że któreś z dzieci zostanie adoptowane. Mimo ogromnej radości, że udało się znaleźć dla kogoś kochającą rodzinę, wśród pozostałych dzieci pojawia się smutek, spowodowany odejściem koleżanki lub kolegi. Podobnie dzieje się w przypadku małej Conny, która dowiaduje się, że zostanie adoptowana. W dniu wyjazdu dziewczynka jest tak podekscytowana, że zostawia w sierocińcu swoją ulubioną maskotkę. Emma, która znajduje zgubę postanawia dogonić Conny i oddać jej zabawkę. Mimo usilnych starań dziewczynka spóźnia się i nie udaje jej się przekazać pluszaka. Udaje jej się za to poznać prawdę, która na zawsze odmieni życie jej oraz pozostałych dzieci. Conny tak naprawdę nie została adoptowana… została sprzedana jako pożywienie dla wielkich potworów. Idąc tym tropem Emma bardzo szybko orientuje się, że tak naprawdę miejsce, w którym żyją to nie jest sierociniec, tylko farma i jeśli nic nie zrobią, to czeka ich dokładnie ten sam los, co małą Conny.

O Yakusoku no Neverland słyszałam bardzo dużo opinii. Najgłośniej było o nim w trakcie emisji, czyli w sezonie zimowym 2019, jednak i później, co jakiś czas wpadłam na pozytywne opinie i polecenia tego właśnie tytułu. Muszę przyznać, że nie jestem fanką horrorów, dlatego ten tag skutecznie mnie odstraszał, przez długi czas. Ostatecznie przemogłam się i obejrzałam pierwszy odcinek…a potem były napisy końcowe i koniec sezonu pierwszego. To jest naprawdę dobre anime! Bardzo żałuję, że tak późno się za nie zabrałam. Po pierwsze muszę wspomnieć, że nie jest to typowy horror. Nie doświadczymy tutaj scen gore, rozlewu krwi ani masakry piłą mechaniczną. Całość polega na poczuciu sytuacji bez wyjścia i konieczności poddania się sile wyższej, dzięki czemu nawet z pozoru błahe wydarzenia i tak podtrzymują napięcie. Wydarzenia prezentowane są z perspektywy dzieci, dlatego tym bardziej przytłaczające i monstrualne są czyhające na nie potwory oraz tym bardziej niewykonalna wydaje się walka „z systemem”. Tak bardzo jak nie przepadam z horrorami, tak ubóstwiam wręcz kryminały i tajemnice, dlatego jakie było moje zdziwienie, gdy anime to spełniło moje zachcianki w tym względzie na 101%. Umysł Normana oraz jego zdolności dedukcji są niesamowite i mocno przypominały mi L’a z Death Note. Z zapartym tchem śledziłam kolejne potyczki i próby przechytrzenia opiekunów. Niestety, pierwszy sezon to ekranizacja jednego arcu. Całość kończy się pewnym wydarzeniem, które nijak nie daje odpowiedzi nawet na połowę pytań. Drugi sezon ma pojawić się w sezonie jesiennym tego roku, dlatego pozostaje czekać na kolejne spotkanie z Emmą, Normanem i Ray’em. Mam nadzieję, że kolejny sezon będzie trzymał ten sam poziom, bo lepiej już się nie da. :)
OCENA PO SEZONIE 1: 9,5/10

Mayonaka no Occult Koumuin
Tags: Okruchy życia, Youkai, Supernatural, Tajemnice

maxresdefault (1)W Tokio działają 23 oddziały Departamentu Współpracy Regionalnej, które mają za zadanie łagodzić i przeciwdziałać incydentom w mieście. Miyako Arata, który dostaje pracę w oddziale Shinjuku, jest zupełnie niedoświadczony i dopiero rozpoczyna swoją przygodę z pracą w oddziale utrzymania porządku. Jakie jest jego zdziwienie, gdy okazuje się, że wypadki, którymi będzie się zajmować, są spowodowane przez istoty nie z tego świata. W jeszcze większy szok wpędza go to, że rozumie język youkai i umie się z nimi porozumieć. Szybko okazuje się, że jest to niesamowita i praktycznie niespotykana umiejętność, którą odziedziczyć może tylko potomek Abe no Seimei, który dla youkai był niczym bóstwo. Uwikłany w tę całą historię Arata szybko orientuje się, że jego spokojne dni właśnie dobiegły końca.

Na to anime trafiłam zupełnie przypadkiem, podczas szukania czegoś na zabicie czasu. Mayonaka no Occult Koumuin to seria, która nie wyróżnia się niczym specjalnym, poza dość ciekawą i całkiem nieźle opowiedzianą historią. Absolutnie nie jest to seria, o której będzie się pamiętało przez długie lata i wspominało, przy każdej możliwej okazji. Pozostaje jednak pytanie, czy każde anime, musi być wiekopomnym dziełem? Zdecydowanie nie musi :) Właśnie takim przyjemnym, niezobowiązującym seriom, lubię poświęcać wieczory, gdy nic innego nie mam do roboty. 12 odcinków to idealna długość, aby opowiedzieć historię i nie zanudzić widza. Co prawda muszę przyznać, że seria ta nie uniknęła dłużyzn w środkowej części i miałam moment zwątpienia, na szczęście końcówka nieco podkręciła tempo i udało mi się zostać do końca. Końcowe wydarzenia zgrabnie domykają cały sezon i zostawiają szeroko otwartą furtkę na ewentualną kontynuację. Przechodząc do bohaterów mogę powiedzieć, że zdecydowanie wzbudzają sympatię, ale nic poza tym. Nie czuje się chęci poznawania ich bardziej ani nie przywiązujemy się do nich jakoś specjalnie. Wraz z biegiem fabuły Miyako Arata nawiązuje relację z jednym z yokai i to właśnie ta relacja staje się swego rodzaju centrum kolejnych wydarzeń (Nie, nie jest to relacja romantyczna :( – dop. autorki). Poczynania Araty śledziło mi się dobrze i mimo wszystko, ciesze się, że trafiłam na to anime. Tematyka youkai bardzo do mnie przemawia, dlatego każde kolejne anime z tego gatunku cieszy. Mayonaka no Occult Koumuin to typowy średniak, z ciepłą nutką, który pozwoli na relaks w leniwe popołudnie i kilka razy wywoła uśmiech na naszej twarzy. Decyzję, czy poświęcić na niego czas pozostawiam Wam. :)
OCENA PO SEANSIE: 6,5/10

Satsuriku no Tenshi
Tags: Horror, Thriller, Psychologiczne

935739Opuszczony, przerażający budynek? Psychopaci na każdym kroku (piętrze – dop. autorki)? Samotna, zagubiona dziewczyna, która próbuje uciec z tego miejsca? Obecne! Rachel budzi się w piwnicy budynku, którego nie rozpoznaje. Pamięta jedynie, że zgłosiła się do psychiatry w szpitalu, który miał pomóc jej w pokonaniu traumy, o której niewiele pamięta. Jej celem staje się wydostanie z tego dziwnego miejsca i powrót do rodziców. Po wjechaniu windą na kolejne piętro, Rachel orientuje się, że ten budynek nie jest normalny. Kondygnacja ta wystylizowana jest na miejską dzielnicę z opuszczonymi budynkami i ulicami. Szybko okazuje, że to piętro ma swojego mieszkańca – Zacka, który z zawodu jest mordercą i biega z wielką kosą. Dziewczynie z trudem udaje się uciec przed tym psychopatą, aby na kolejnym piętrze wpaść na następnego osobnika o dziwnych zapędach. Ostatecznie z rąk drugiego oprawcy ratuje ją nikt inny, jak Zack, z którym Rachel zawiera dziwną obietnicę. Na jej mocy, do momentu wydostania się z budynku, oboje będą sobie pomagać. Tym samym rozpoczyna się przerażająca podróż mordercy i zagubionej, trzynastoletniej dziewczynki, która usilnie próbuje sobie przypomnieć, jakim cudem znalazła się w takiej sytuacji.

Chciałabym napisać wiele, ale nie umiem zupełnie zebrać słów… to anime było tak złe. Nie, inaczej. Nie było tak złe, tylko było tak chaotyczne i niezrozumiałe, że do teraz nie wiem, co ja właściwie obejrzałam. Całość ma 12 odcinków + 4 specjale, które są bezpośrednią kontynuacją fabuły i zawierają właściwe zakończenie. W ciągu tych 16 epizodów opowiedziana jest jedna z najdziwniejszych historii, jakie dane mi było oglądać. Zaczynając od początku dziwni byli sami bohaterowie. Zacka nawet dało się polubić, chociaż głębi to on miał tyle co woda w kałuży, ale Rachel to jest porażka. Dziewczynka ma dosłownie dwie kwestie na krzyż, którymi raczy nas przez 3/4 trwania serii. Jej słownik nieco się rozbudowuje pod koniec serii, ale nie ma co liczyć na bardziej złożone zdania. Rachel jest po prostu nudna, bezbarwna, a jej rozwój zupełnie mnie nie przekonał. Podobnie sprawa się ma w kwestii postaci drugoplanowych, których mamy dosłownie kilka. Są oni jednak ważną częścią całej historii, gdyż to właśnie dzięki nim, akcja posuwa się do przodu i  mamy jakiś finał tej serii. Każda postać drugoplanowa dostała konkretny zestaw cech i nie wychyla się poza niego ani o milimetr, co czyni z nich bardziej kukły niż bohaterów z krwi i kości. Wydarzenia prezentowane na ekranie miały być, jak mniemam, przerażające i budzić niepokój, ale osiągnięto zupełnie odwrotny cel. Z rosnącym niedowierzaniem patrzyłam na kolejne przeszkody, które twórcy rzucają dwójce główny bohaterów pod nogi. Ostatecznie jednak, wszystko zmierza do wielkiego finału, który… jest bełkotem. Nie umiem tego inaczej nazwać. Wciśnięto tam na siłę tak wiele motywów, że zupełnie zmieszały się ze sobą i dały coś kompletnie niezjadliwego. Mam wrażenie, że na koniec twórcy chcieli sprawić, abyśmy mieli wrażenie, że obejrzeliśmy anime z gigantycznym przesłaniem… Tak bardzo chciałabym napisać coś więcej, ale może znajdą się osoby, które będą chciały doświadczyć tego osobiście, więc się powstrzymam. Jedyne co jest dobre w tym anime, to to, że na pewno nie będzie kontynuacji. Ostatni odcinek specjalny zupełnie zamyka historię, nawet jeśli zostawia zakończenie do własnej interpretacji widza, to nie mamy żadnych wątpliwości, że jest to ostateczny koniec. Obejrzenie tego dzieła, było czymś zdecydowanie ciekawym. Mam wrażenie, że gdyby Rachel była inaczej skonstruowana, to całość może dałby się znieść, ale w tej sytuacji otrzymujemy koszmarek z pseudo-inteligentnym bełkotem na koniec. Szkoda.
OCENA PO SEANSIE: 2,5/10

________________________

Satsuriku no tenshiJedyne co Satsuriku no Tenshi przyniosło dobrego, 
to bardzo ładne arty. 

Czasami dobrze jest wrócić, czyli sezon zima 2019/2020 pod lupą, cz. 2

Ohayo!
Przez obecne zawirowania na świecie musiałam chwilę zająć się ogarnięciem w rzeczywistości, dlatego wpadła mi znów mała przerwa. Wszystko jednak wskazuje na to, że przez najbliższy miesiąc będzie sporo czas na nadrabianie zaległych tytułów i całkiem dokładne przyjrzenie się zbliżającej wiośnie. :3
Tymczasem pozostając jeszcze w tematyce zimowej przedstawiam drugą część tytułów, które w tym sezonie skradły moją uwagę. Enjoy!

Jibaku Shounen Hanako-kun
(Genres: komedia, szkole życie, nadprzyrodzone, tajemnice [romans poproszę! – dop. autorki])

Jibaku.Shounen.Hanako-kun.full.2823814Cała akcja rozgrywa się w Liceum Kamome, w którym aż roi się od wszelkiej maści plotek. Nie są to jednak zwyczajne ploteczki, a historie przesiąknięte okultyzmem, tajemniczością i często nutą niebezpieczeństwa. Jedną ze słynnych szkolnych tajemnic jest tytułowa postać Hanako, która według przepowiedni rezyduje w dziewczęcej łazience w starym budynku szkolnym. Krążą plotki jakoby Hanako mogła spełnić dowolne życzenie osobie, której uda się ją przywołać. W tym momencie na scenę wkracza Nene Yashiro-chan! Zdesperowana do granic możliwości uczennica, która pragnie przykuć uwagę przystojnego chłopaka i w końcu przeżyć swoją szkolą miłość! Dzięki tak silnemu pragnieniu udaje jej się przywołać Hanako, jednak szybko okazuje, że plotki z rzeczywistością mają niewiele wspólnego. Po pierwsze Hanako-kun to chłopak, a po drugie to sławne spełnienie życzenia nie do końca działa tak, jak myślała Nene…

Hanako-kun, jak dobrze, że jesteś! W tej ciężkiej sytuacji na świecie, dobrze jest mieć coś albo kogoś, kto będzie w stanie nas trochę od tej szare rzeczywistości oderwać. Ja mam Hanako :3! Fabuła? Cacy. Bohaterowie? Miodzio. Kreska? Wow! Merytorycznie podsumowane? Absolutnie :) Idąc zatem po kolei, zacznijmy od fabuły. Całość obraca się wokół postaci Hanako oraz pozostałych tajemnic liceum Kamome. Z czasem zaczynają pojawiać się nowe postaci oraz dowiadujemy się coraz więcej z przeszłości głównego bohatera. Anime ma dobre tempo i trzyma w napięciu. Niektóre epizody kończą się cliffhangerami, dlatego zazdroszczę tym co będę mogli obejrzeć całość naraz. Z mniej dobrych wieści do końca serii został obecnie jeden odcinek i niestety nie wygląda, aby całość miała jakiekolwiek zakończenie. Manga jest nadal w trakcie wydawania, dlatego istnieje szansa na kolejne sezony, jednak strasznie żałuję, że pierwsza seria ma tylko 12 odcinków. Z mojego punktu widzenia długość to jedyna wada tego anime. Bohaterowie są naprawdę dobrze napisani i z miejsca dają się polubić. Nawet nieco płaczliwa i nieporadna Nene potrafi pozytywnie zaskoczyć. Oczywiście gwiazdą jest i pozostaje sarkastyczny, tajemniczy i uroczy Hanako-kun, który tak bardzo wbił się w kanon moich ulubionych postaci, że aż sama nie wierzę jak wcześniej funkcjonowałam bez niego. Warto również wspomnieć o dość nietypowej kresce, która na początku budziła trochę kontrowersji. Z biegiem fabuły okazuje się jednak, że jest to idealnie dobrany styl do wydarzeń przedstawionych na ekranie. Całość prezentuje się naprawdę dobrze, dlatego mam nadzieję, że kontynuacja to tylko kwestia formalności. :)

Housekishou Richard-shi no Nazo Kantei
(Genres: okruchy życia, tajemnice, dramat)

housekishou-richard-shi-no-nazo-kanteiRichard Ranashinha de Vulpian jest brytyjskim specjalistą od kamieni szlachetnych, który otwiera swój mały zakład w Japonii. Zrządzeniem losu, ratuje go z pewnej nieprzyjemniej sytuacji japoński student Seigi Nakata. Gdy Seigi dowiaduje się o profesji Richarda prosi go o pomoc w rozwiązaniu pewnej zagadki sprzed lat. Kolejne wydarzenia jeszcze mocniej splatają losy Seigiego i Richarda ze sobą, aby w końcu doprowadzić do tego, że Richard zatrudnia młodego studenta w swoim zakładzie. Od tego momentu Seigi towarzyszy jubilerowi w spotkaniach z klientami oraz rozpoczyna swoją przygodę z kamieniami szlachetnymi.

Anime z serii okruchy życia. Spokojna, momentami dość monotonna fabuła, która idealnie się sprawdzi w połączeniu z herbatą i ciepłym kocem. Obejrzałam dotychczas 4 odcinki i wygląda na to, że seria będzie podążać schematem „jeden odcinek-jeden klient”. Każda osoba odwiedzająca zakład Richarda przychodzi z jakimś nierozwiązanym problemem lub trudną sytuacją, dlatego nasi bohaterowi muszą niczym psychologowie docierać do sedna i pomagać klientom przezwyciężyć kryzys. Tej serii zdecydowanie nie można odmówić ciepła i uroku. Obaj główni bohaterowi szybko dają się polubić, a fakt, że różnią się od siebie dość znacząco, pozwala na występowanie wielu gagów sytuacyjnych. Warto również dodać, że anime przemyca spore ilości wiedzy o kruszcach i kamieniach szlachetnych. Kreska jest bardzo staranna i stonowana. Nie jest to anime sezonu, nie sądzę też, aby doczekało się wielkiego rozgłosu. Mi jednak przydają się co jakiś czas serie, które pozwolą trochę odpocząć od ciągłej i wartkiej akcji, dlatego na pewno czeka mnie przyjemny wieczór z Richardem i Seigi jak tylko wyjdą wszystkie odcinki. :)
PS: Nie. To nie jest shounen-ai. ^^

Itai no wa Iya nano de Bougyoryoku ni Kyokufuri Shitai to Omoimasu. (BOFURI)
(Genres: komedia, przygodowe, akcja, fantasy)

BofuriKaede Honjou to dziewczyna, która do tej pory niewiele miała wspólnego z grami ogólnie. Zachęcona jednak recenzjami swojej przyjaciółki postanawia spróbować swoich sił w nowej grze VRMMO. Pierwsze kroki idą całkiem sprawnie, Kaede przyjmuje nick Maple i udaje jej się przebrnąć przez pierwsze kwestie z samouczka. Problem pojawia się przy wyborze klasy oraz przydzieleniu pierwszych punktów. Kaede na szczęście nie ma zamiaru się tak łatwo poddawać i kierując się żelazną logiką „nie lubię czuć bólu, więc zrobię wszystko, aby nie dać się zranić”, wybiera najodporniejszą klasę i ładuje wszystkie dostępne punkty w obronę. Kolejne małe osiągnięcia pozwalają Kaede na rozplanowanie większej ilości punktów, jednak dziewczyna konsekwentnie wszystko pakuje w obronę zdobywając tym samym umiejętność „Obrony Absolutnej”. W ten sposób niczego nieświadoma Kaede staje się jedną z najodporniejszych postaci i bardzo szybko zaczyna budzić zaciekawienie pozostałych graczy, zarówno tych nastawionych przyjaźnie, jak i tych z szemraną opinią.

Isekai z tytułem, którego nie da się wypowiedzieć bez zadyszki! Uf, sezon zimowy jest kompletny. A tak na poważnie, to Bofuri da się lubić. Udało mi się do tej pory obejrzeć 3 odcinki i zapowiada się bardzo sympatycznie. Kaede ze swoją niezachwianą logiką i konsekwencją totalnie mnie rozbraja i naprawdę szanuję ją za upór. Aczkolwiek ubiegając pytania, nie sądzę, aby była to specjalnie odkrywcza seria. Świat gry jest totalnie typowy. Z tego co widzę, na horyzoncie majaczy już typowa drużyna, którą połączą więzy przyjaźni. Poza główną bohaterką, nie ma tutaj niczego odkrywczego. Nadal jednak jest to dobra seria, która łatwo da się lubić. Po trzech odcinkach ciężko cokolwiek więcej powiedzieć. Fabuła do tej pory była dość epizodyczna i skupiała się głównie na Kaede i jej przyjaciółce. Jestem ciekawa jak to się rozwinie, jednak nie spodziewam się fajerwerków i wielkich zaskoczeń. Polecam osobom, które lubią anime o świecie gier i mają ochotę spojrzeć na „napakowaną” główną bohaterkę z przymrużeniem oka. ;)

Kyokou Suiri
(Genres: tajemnice, youkai, akcja, romans, nadprzyrodzone)

0_Q4ZdYMamEQUxooC6Oprócz świata, w którym żyją ludzie istnieje inny świat, który przenika się z naszym. Zamieszkują go wszelkiego rodzaju youkai, czyli zjawy, duchy, bogowie, potwory oraz stworzenia z mitologii i legend. Mimo, że światy te współistnieją od stuleci, to youkai potrzebują wsparcia od strony ludzi. Z tego powodu wybierają boga lub bogini mądrości, który lub która, jest człowiekiem. Zaszczytu tego dostępuje Kotoko Iwanaga, która od tego momentu pełni rolę łącznika między dwoma światami. W zamian za tytuł Bogini Mądrości została ona pozbawiona jednej nogi oraz jednego oka, dlatego większość swojego czasu spędza w szpitalu, w którym poznaje Kurou Sakuragawę – studenta, który wydaje się skrywać jakąś tajemnicę. Serce Kotoko bije szybciej za każdym razem gdy widzi Kurou, dlatego zaczyna się nim mocno interesować i z zaskoczeniem odkrywa, że Kurou budzi strach u wszystkich yokai. Zaintrygowana Kotoko zaczyna podchody, aby zdobyć zainteresowanie chłopaka, oraz odkryć jego sekret.

Bardzo lubię serię z motywem youkai, dlatego od razu wiedziałam, że spojrzę na Kyokou Suiri. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Przede wszystkim główna bohaterka, to inteligentna i konkretna dziewczyna, którą aż miło oglądać w akcji. Jej nieco pokręcone poczucie humoru i uszczypliwość są niczym tchnienie świeżości, wśród bezpłciowych i jednowymiarowych, typowych żeńskich bohaterek. Jej partner, Kurou Sakuragawę, póki co nie wzbudził we mnie większych emocji, aczkolwiek ma potencjał. Z racji skrajnego uwielbienia dla dobrych romansów, mam nadzieję, że na własnie taki rozwój sytuacji między Kotoko i Kurou. Bardzo proszę mnie nie zawieść. Tytuł Bogini Mądrości kojarzy mi się nieco z innymi seriami, gdzie konkretni ludzie byli naznaczeni na łączników między światem ludzi, a youkai. Natsume Yuujinchou – klasyk gatunku, Fukigen na Mononokean, Mayonaka no Occult Koumuin – wszystkie te anime w pewien sposób opowiadają dokładnie tę samą historię. Czy to źle? Absolutnie nie! Szczególnie, że Kyokou Suiri, w końcu dodaje do zestawienia żeńską główną bohaterkę. Mam ogromną nadzieję, że Kotoko z podniesioną głową dołączy do wymienionego wcześniej, zacnego grona.

Runway de Waratte
(Genres: okruchy życia, dramat, szkolne życie)

ylMmJnSskLkBQyMEzm1pq1wrQmUChiyuki Fujito od dziecka wiedziała, że zostanie modelką i będzie reprezentować firmę ojca na wybiegach w Paryżu. W dzieciństwie bardzo szybko przegoniła resztę dziewcząt w kwestii wzrostu i już w podstawówce mierzyła 158cm. Los jednak bywa przewrotny i nastoletnia Chiyuki, obecnie uczennica liceum, nadal mierzy… 158 cm. Tak niski wzrost całkowicie dyskwalifikuje ją z udziału w zagranicznych pokazach. Chiyuki Fujito nie zamierza się jednak poddawać i z uporem maniaka chodzi na wszystkie kastingi, nawet jeśli z góry skazana jest na porażkę. Po kolejnej serii przegranych kastingów Chiyuki zaczyna czuć jednak wątpliwości, czy zagraniczne pokazy to faktycznie jej przeznaczenie. Podczas tej chwili zwątpienia poznaje Ikuto Tsumurę, który amatorsko zajmuje się projektowaniem i szyciem ubrań. Jego projekty na nowo motywują Chiyuki, aby walczyć o swoje. Z tak utalentowanym projektantem u boku, żaden kasting jej niestraszny!

O tym anime słyszałam już od dłuższego czasu. Wszystko za sprawą przepięknej oprawy wizualnej. Projekty postaci, kreacje oraz tła, to wszystko jest w tym anime na naprawdę wysokim poziomie. Jestem naprawdę oczarowana pierwszym odcinkiem. Postanowiłam poczekać, aż do końca emisji, aby obejrzeć całość za jednym podejściem. Anime skupiających na tematyce mody, świecie modelek i projektantów jest niewiele. Jednym z moich ulubionych tytułów (zdecydowanie czołówka mojego TOP10) jest Paradise Kiss, o bardzo podobnej tematyce. Co prawda wydaje mi się, że Paradise Kiss dużo poważniej podeszło do tematu niż Runway de Waratte, niemniej i tak jestem podekscytowana. Mam spore oczekiwania wobec tej serii. Śliczne projekty to już dobry punkt zaczepienia mam jednak nadzieję, że na tym się nie skończy. Po pierwszym odcinku ciężko cokolwiek więcej powiedzieć o bohaterach. Chiyuki to zdecydowana, uparta i odrobinę zarozumiała dziewczyna, która na pierwszym planie stawia swoje marzenia. Ikuto dla odmiany to skromny, cichy i nie do końca wierzący w siebie chłopak, z ogromnym talentem. Widzę tutaj pole do rozwoju dla nich obojga i bardzo jestem ciekawa relacji pomiędzy nimi. Enpitsu wyczuwa potencjał, proszę tego nie zmarnować!

___________________________

Następna notka szykuje się już o sezonie wiosennym. Mam nadzieję, że będzie na czym  oko zawiesić. Co prawda kilka premier zostało przesuniętych, jednak nadal wiosna szykuje dla nas konkretny zestaw nowych tytułów (m.in. Kami no Tou: Tower of God) i kilka wyczekiwanych kontynuacji (Fruits Basket!). :)

hanako-kun-tapeta-1920x1440-42370_25
Hanako-kun mój mąż sezonu zimowego! :3

Czasami dobrze jest wrócić, czyli sezon zima 2019/2020 pod lupą, cz. 1

Ohayo!
Chwilę mnie nie było =.=” Od anime też miałam w sumie przerwę, gdyż w poprzednich sezonach widziałam dosłownie po kilka tytułów. Dopiero ten sezon sprawił, że coś w serduszku drgnęło i sprawiło, że wróciłam na bloga po 3 latach nieobecności. Co sezon zimowy ma w sobie takiego niesamowitego? Ano już tłumaczę :)

Darwin’s Game
(Genres: akcja, zagadki, świat gry, shounen, tajemnica)

1_TNpXPkJFcO41QiQZoZbd-wDarwin’s game to aplikacja, która zyskuje coraz większą popularność wśród społeczeństwa. Gracze są do niej zapraszani przez znajomych, którzy już są zarejestrowani. W taki właśnie sposób link do aplikacje dostaje Sudou Kaname – przeciętny uczeń liceum. Chłopak na początku bierze to za żart i zaproszenie do kolnej, spamowej gierki, jak ich wiele. Na jego nieszczęście Darwin’s Game dość mocno różni się od standardowych aplikacji dla licealistów. Po pierwsze, gra dzieje się naprawdę. Po drugie, gracze zaczynają znikać w dość tajemniczych okolicznościach. Po trzecie, gry nie można opuścić i toczy się ona o najważniejszą stawkę… o życie.

Czy my to już widzieliśmy? TAK! Czy my to już dobrze znamy? TAK! Czy to się dobrze sprzedaje? Jak widać, tak! Darwin’s Game to połączenie Sword Art Online z Mirai Nikki i BTOOOM!. Zdezorientowany główny bohater? Jest. Postać kobieca, która postanawia się zainteresować naszym Kaname? Jest. Przerażająca gra, która tylko czyha, aby odebrać życie swoim graczom? Obecna! Generalnie większość składników to bardzo znane motywy z chociażby, wymienionych wcześniej serii. Czy to skreśla Darwin’s Game? Wydaje mi się, że nie. Dobrym zabiegiem było wrzucenie pierwszego odcinka w formie godzinnej edycji specjalnej. Dzięki temu całe wprowadzenie i bardzo standardowy początek mamy za sobą już po pierwszym epizodzie. Główny bohater na razie nie budzi większych emocji i bardzo liczę, że z biegiem fabuły jego kreacja również się rozwinie. Oczywiście już w pierwszym odcinku zostało zaznaczone, że pieczęć Sudou Kaname, to coś czego ta gra jeszcze nie widziała (puszczam oko w stronę Fate/Stay Night). To co mi się bardzo podoba to tempo. Póki co nie ma dłużyzn, przegadanych scen i nachalnej ekspozycji. Ponadto anime to nie obawia się uśmiercania bohaterów, więc to również wpływa na dynamikę akcji. Mam ogromną nadzieję, że takie śmiałe poczynania nie skończą się to na pierwszym odcinku. Kreska póki co nie budzi większych zastrzeżeń. Daje temu anime kredyt zaufania i czekam na rozwój.

Magia Record: Mahou Shoujo Madoka☆
Magica Gaiden

(Genres: psychologiczne, dramat, thriller, magia)

magireco_mobile-11280x720Iroha jest jedną z Mahou Shoujo, które bronią świata przed wiedźmami. Poświęciła ona swoje życie walce w zamian za spełnienie tego jednego życzenia. Tylko czym to życzenie było? Dziewczyna zupełnie nie może sobie przypomnieć, jakie pragnienie skłoniło ją do nieustannej walki i poświęcenia siebie. Dodatkowo wykonywanie obowiązków Mahou Shoujo utrudnia rozpowszechniająca się plotka. Podobno każda magiczna dziewczyna, która dotrze do Kamihamy może zostać ocalona. Co to właściwe oznacza? I kim jest różowłosa dziewczynka, która pojawia się w śnie Irohy?

Mam nadzieję, że chociaż część z Was pamięta kultowe anime Mahou Shoujo Madoka. W swoim czasie zrobiło ono niemałe zamieszanie w animowym świecie. Byłam bardzo wielką fanką serii z Madoką, dlatego przeżyłam ogromnie zdziwienie widząc kontynuacje. Pierwszy odcinek był dla mnie mocno nostalgiczny. Szalone, psychodeliczne tła i kreacje wiedźm oraz niepokojąca muzyka, to tylko część nieodłącznych atrybutów pierszej serii, które możemy ponownie spotkać w kontynuacji. Sama Iroha również nieco przypomina Madokę, chociażby przez to, że obie dziewczynki posiadają różowe włosy oraz są bardzo podobnie narysowane. O bohaterkach drugoplanowych na razie nie wiemy zbyt wiele. Razem z Irohą walczy inna magiczna dziewczynka, jednak zupełnie nie zapada ona w pamięć. W pierwszym odcinku pokazana jest jeszcze jedna, starsza Mahou Shojou, która prawdopodobnie odegra ważniejszą rolę w kolejnych odcinkach. Pokładam naprawdę duże nadzieje w tej serii. Shaft zdecydowanie zna się na swojej robocie, więc mam nadzieję, że nie zawiedzie mnie. Oczywiście najbardziej ciekawi mnie rola samej Madoki, ale na prawdziwe rozwinięcie akcji przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać. :)

Plunderer
(Genres: akcja, ecchi, shounen, magia, fantasy)

thumb-1920-1030991Akcja anime dzieje się w świecie, którym rządzą numery. Każdy człowiek ma na swoim ciele ukryty licznik, który zlicza jakąś konkretną rzecz lub czynność. Licznik ów, może liczyć dosłownie wszystko, począwszy od pokonanych kilometrów, aż do wydanych posiłków, które ktoś pochwalił. Zadaniem ludzi jest jak najszybciej odkryć, czego dotyczy ich licznik oraz nigdy nie dopuścić, aby sięgnął zera. Nikt dokładnie nie wie co się dzieje z osobami, których licznik wykaże 0. Powszechnie wiadomo jedynie, że ów nieszczęśnika pochłania Otchłań i nikt nigdy z niej nie wrócił. Taki właśnie los spotkał Matkę Hiny, naszej głównej bohaterki. Od tej pamiętnej chwili dziewczyna wędruje sama po świecie, aby odnaleźć Legendarnego Czerwonego Barona, którego w ostatnich swych słowach kazała odszukać jej mama. Hina odwiedza kolejne miasta wierząc, że w końcu uda jej się spotkać cel swoich poszukiwań.

Na portalu, na którym znalazłam to anime, nie było tagu ECCHI. Z tego względu moje oczekiwania do tej serii były znacząco inne od tego co dostałam. Postać zboczeńca Lichta, która pojawia się w pierwszym odcinku to najbardziej irytująca kreacja bohatera, jaką można stworzyć. Główna bohaterka niestety również nie powala na kolana i szybciutko dołączyła do grona typowych dam w opresji, które ratować trzeba często i gęsto. W kwestii Hiny dodam jeszcze jedynie, że umieszczenie licznika, między jej nogami, to naprawdę słaby zabieg… Sam świat przedstawiony wydaje się ciekawy i obecnie to jedyna rzecz, która mnie trzyma przy tej serii. Nie mam żadnych złudzeń, że będzie to typowy średniak, który szybko zniknie po zakończeniu emisji (o ile nie pojawi się tutaj cudowny zabieg rozbicia na dwie serie). Hina jest bohaterką, po której nie należy spodziewać się rozwoju charakteru, gdyż ona jest go zwyczajnie pozbawiona. Jedyną osobą, która może jeszcze coś tam trzymać w zanadrzu jest Legendarny Czerwony Baron, aczkolwiek poza byciem bishem klasy S, to również obecnie za dużo głębi w nim nie widzę. Być może inaczej bym to anime oceniła, gdybym od początku wiedziała, że to seria z gatunku ecchi i będziemy zaglądać bohaterce pod spódnicę. Poza tym wielkie cycki Pani Kucharki z FoodTrucka przysłaniają mi wszystko. Obejrzę jeszcze ze dwa odcinki, aby wyczuć kierunek fabuły i jeśli nic się nie zmieni to porzucam bez żalu.

Pet
(Genres: tajemnica, psychologiczne, supermoce, dramat)

pet-1000x550Każdy człowiek posiada swój własny, wewnętrzny świat. Taki, do którego wstęp ma tylko i wyłącznie on. Czasami ten świat jest piękny, kolorowy i pomaga nam funkcjonować na co dzień, innym razem wrzucamy do niego wszystko to czego się boimy, czego nie chcemy doświadczać i co budzi w nas lęk. Niezmienne pozostaje jednak to, że są to nasze indywidualne wyobrażania i myśli. Taki stan rzeczy pozostawał niezachwiany, do momentu pojawienia się ludzi, którzy posiedli moc wtargnięcia do czyjegoś umysłu. Spustoszenie, które mogą tam zasiać potrafi być tak ogromne, że atakowany człowiek nigdy nie wraca do siebie po takiej ingerencji. Łamacze potrafią wyciągnąć wszystkie tajemnice, pragnienia oraz obawy, a także mogą skłonić kogoś do popełnienia samobójstwa. W obawie przed nimi ludzie zaczęli nazywać tak uzdolnione osoby „zwierzętami”.

Mam dość mieszane odczucia. Z jednej strony tematyka naprawdę daje pole do popisu i można na tym stworzyć bardzo dobre anime, z drugiej strony pierwszy odcinek nie porwał mnie tak jak się spodziewałam. Mam wrażenie, że może być to kwestia naprawdę dużego przeskoku czasowego, którego doświadczamy w pierwszych 5 minutach odcinka. Potrzebowałam naprawdę dobrej chwili, aby ogarnąć co się dzieje na ekranie. Dostajemy sporo bohaterów, o których nie wiemy praktycznie nic. Przyznaje się, że po seansie nie pamiętam ani jednego imienia. Nie jestem również pewna, kto jest głównym bohaterem tej serii. Akcji się dzieje sporo i tak naprawdę dopiero końcówka odcinka dostarcza nam jakąś namiastkę informacji, o co w ogóle chodzi. Ciężko powiedzieć co z tym zrobią. Potencjał jest spory. Poza tym zwróciłam uwagę, że nie ma tu na razie, żadnej postaci kobiecej. Nie widziałam nigdzie tagu shounen-ai, więc absolutnie nie podciągam tego anime pod taką tematykę, jednak mam w głowie chociażby Yuri on Ice, które również nigdy oficjalnie tagu shounen-ai nie dostało. Na pewno obejrzę jeszcze kilka kolejnych odcinków. Mam ogromną nadzieję, że się nie zawiodę, bo sam pomysł Łamaczy bardzo mi przypadł do gustu.

ID: Invaded
(Genres: detektywistyczny, SCI-FI, tajemnice)

invaded01W celu lepszej ochrony i szybszego wykrywania zbrodniarzy, pewna organizacja stworzyła narzędzie, które pozwala zanurzyć się w czyjej świadomości. Jednym z takich „nurków” jest Sakaido, bardzo uzdolniony detektyw. Odnalezienie się w cudzej świadomości nie należy do zadań łatwych, dlatego tylko osoby z wybitnym umysłem są dopuszczane do takich akcji. W studni czyichś przemyśleń „nurek” traci dostęp do swoich wspomnień i nie pamięta zupełnie nic ze swojego świata. Sakaido jednak nigdy nie zapomina dwóch rzeczy: że jest detektywem i musi rozwiązać zagadkę śmierci Kaoru.

Jeśli Pet miało szalone tempo i chaos w pierwszym odcinku to ID: Invaded jest tak o kilka poziomów wyżej. Dzieje się tu wszystko i nic nie zostaje wyjaśnione. Wiemy, że jest Organizacja™, która kontroluje i organizuje™ coś . Dowiadujemy się, że są studnie świadomości, w których można nurkować i ta Organizacja™ obserwuje poczynania swojego „nurka” w tymże cudzym umyśle. Ponadto się dowiadujemy, że Organizacja™ dzieli się na kilka zespołów i każdy z nich jest odpowiedzialny za coś innego, dlatego gdy przychodzi do działań terenowych, to wysłany zostaje wielki facet i dziewczynka. Dlaczego? Otóż nie wiem. W tym samym czasie Sakaido sobie główkuje w cudzej…głowie i stara się jak najlepiej ogarnąć co autor ma na myśli. Szybko otrzymujemy informację, że właścicielem owego umysłu jest seryjny morderca i to od naszego detektywa zależy powodzenie misji odnalezienia go w realnym świecie… a w każdym razie ja to tak zrozumiałam, bo wątków mamy tutaj mnóstwo. Postaci jeszcze więcej. W Organizacji™ wszyscy rzucają do siebie imionami, jednak nic więcej się o tych ludziach nie dowiadujemy. W sumie to o Sakaido również prawie nic nie wiemy i odkrywamy kolejne karty razem z nim. Jest to ciekawy zabieg, a może być dla niektórych nieco męczący, szczególnie przy tak intensywnym drugim planie. Kreska również wzmaga chaos, gdyż jest dość specyficzna i trzeba się do niej przyzwyczaić. Po pierwszym odcinku na pewno nie można narzekać na nudę, bo akcja leci na łeb na szyję. Jest ciekawie, chociaż trochę za bardzo chaotycznie. Na pewno dam ID:Invaded czas na rozłożenie wszystkich kart, gdyż mam wrażenie, że może się tam czaić coś dobrego.

_______

Tyle ode mnie w części pierwszej. Sporo tytułów sezony zimowego jeszcze nie wyszło, także na pewno czeka mnie kontynuacja tego posta, a może nawet i dwie. Moim faworytem w kwestii anime są serie detektywistyczne, z elementami tajemnicy i zagadek, dlatego ten sezon skusił mnie ilością serii z takim oznaczeniem. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego chociaż jeden naprawdę warty zapamiętania tytuł.

w2BMfPDObraz z anime Darwin’s Game

Pierwsze wrażenia sezonu wiosna 2017, czyli czyżbyśmy doczekali się zmiany klimatu? Part I

Ohayo! Ostatnio zamiast pisać to co chce i lubię, jestem niestety zmuszona pisać to co każą, czyli sezon na pracę magisterską pełną gębą. Aczkolwiek stęskniłam się za Shiraberuną i, co ważniejsze, zbliżają się 5 urodziny bloga! Dlatego też z tej okazji notka co najmniej się należy. Po dość jałowej zimie, która dla mnie osobiście nie przyniosła specjalnych rewelacji w kwestii anime, rozpoczynająca się własnie wiosna prezentuje kilka ciekawie wyglądających nowych serii, nie wspominając już o szykujących naprawdę gorących kontynuacjach. Dzisiaj przyjrzymy się Busou Shoujo Machiavellianism, Clockwork Planet, Oushitsu Kyoushi Haine, Alice to Zouroku oraz Eromanga-sensei. Enjoy!

1. Busou Shoujo Machiavellianism
Tagi: akcja, szkolne życie, shounen

Busou-Shoujo-Machiavellianism-Manga-Visual„Prywatna Akademia Symbiozy Aichi” chciałabym rzec, iż brzmi to normalnie, ale nie brzmi, więc od razu możemy przyjąć, że nie będziemy mieli do czynienia z normalną placówką edukacyjną. I rzeczywiście, nie jest to wielkim zaskoczeniem, że gdy Nomura Fudou pojawia się w szkole po raz pierwszy zauważa drobne odstępstwa od ogólnie przyjętej normy, a mianowicie…każda uczennica tej szkoły jest uzbrojona, niektóre nawet do tego stopnia, że noszą przy sobie prawdziwe miecze, zaś mężczyźni…cóż. Skrywają swe oblicza pod makijażem, aby nie wychylać się za bardzo. Damska dominacja ukazana w pełnej krasie. Kolejne wydarzenia rozgrywają się szybko, Nomura nie ma najmniejszej ochoty podporządkować się do tych nieco dziwnych zasad i tym samym ściąga na siebie gniew „straszliwego samorządu trzymającego władzę”. Ostatecznie jednak okazuje, iż nasz główny bohater wcale nie jest taki bezbronny i również posiada asa w rękawie.

Cóż mogę powiedzieć. Dość typowy wstęp. Można podejrzewać i pewnie równa się to przewidzieć rozwój fabuły w większym lub…większym stopniu. Osobiście nie daje tej serii na tyle zaufania, aby mogła mnie czymś zaskoczyć. Busou Shoujo Machiavellianism po pierwszym odcinku plasuje się idealnie na miejscu średniak do kwadratu. Bohaterowie, których do tej poznaliśmy, nie odznaczają się oryginalnością i niestety połączenie krnąbrny uczeń i skoncentrowana na naprostowaniu go przewodnicząca samorządu to, nie oszukujmy się, dość znany schemat. Czy lubiany? Zależy od osobistych preferencji, kreacji bohaterów oraz rozwoju interakcji między nimi. Poza tym na pierwszy plan wysuwa się kilka bohaterek, większości członkiń wspomnianego samorządu, które poza naprawdę sztampowym zestawem cech, nic innego nie zdążyły sobą zaprezentować. Anime po pierwszym odcinku oceniam na 5+/10. Ma szansę potoczyć się w każdą stronę, jednak osobiście uważam, że wyżej 7/10 ta seria nie podskoczy.

2. Eromanga-sensei
Tagi: Komedia, Dramat, Romans

anime-from-ln_03Tytuł tego anime od razu przypomniał mi serię Mangaka-san to Assistant-san to The Animation, która dosłownie była o zboczonym pisarzu nowelek, który poszukiwał inspiracji w naturze. Wiedziona tym skojarzeniem podchodziłam do seansu nieco zdystansowana i oczekiwałam przede wszystkim zbliżeń kobiecych wdzięków…nie myliłam się w tym względzie i istotnie takowe ujęcia znalazły miejsce w owym odcinku, jednak cios nadszedł z zupełnie innej strony…Masamune Izumi to licealista, który zarabia na życie pisząc nowelki i jednocześnie stara się znaleźć czas na gotowanie młodszej siostrze, która zamknęła się w pokoju i od roku nie opuściła swojego pokoju. Sytuacja Izumiego ulega zmianie, gdy okazuje, iż doprowadzenie do końca jednej z jego historii przysporzyło mu i jego tajemniczemu wspólnikowi więcej sławy, niż mogli się spodziewać…co ostatecznie spowodowało serię dość (nie)fortunnych zdarzeń.

Brzmi niewinnie? Okey….brzmi dość niewinnie? Owszem! I ja również dałam się na to nabrać. Mimo wyczulonego zmysłu, który działa jak detektor japońskiego podstępu i podejścia do tej serii z ogromną rezerwą nie spodziewałam się ciosu z dołu…a jest to bolesne. Dla bardziej wprawionych widzów podsyłam informację, iż pierwowzór dla tego anime wyszedł spod tej samej ręki co OreImo…zaczyna świtać? Proszę Państwa przedstawiony wyżej produkt śmierdzi incestem na kilometr. Nie oznaczam tego jako spoiler, gdyż wnioski te nasuwają się same po pierwszym odcinku i uważam, że jeśli ktoś będzie zainteresowany rozwojem tego typu relacji to sobie odcinek z chęcią i tak włączy. Osobiście uważałam OreImo za dobre anime w wielu aspektach i mimo kontrowersyjnego zakończenia nadal nie wspominam go źle. Jednak…serio, nie spodziewałam się pod tytułem EROMANGA-sensei dostać opowieści  zza zamkniętych drzwi o życiu rodzeństwa. Niech się zatem dzieje co ma się dziać, a póki co nadgorliwy braciszek-pisarz i nieumiejąca żyć w społeczeństwie siostrunia dostają ode mnie 5/10.

3. Clockwork Planet
Tagi: Sci-Fi, Fantasy, Cybrogi, Dramat, Romans(?)

2017-01-17-13-08-55-clockwork-planet-5Zaczynamy kompletnie nieprzewidywalnie…otóż świat stojąc na skraju zagłady (to jeszcze nie jest ta nieprzewidywalna część) zostaje uratowany przez zegarmistrza, tajemniczego Y, który odbudowuje całą planetę na mechanizmie kół zębatych. Następnie dostajemy scenę z przyszłości, aby po kilku minutach w końcu wylądować w czasie „teraźniejszym” i powoli zacząć zmierzać do widzianego przed chwilką punktu kulminacyjnego. Naoto Miura to imię naszego przewodnika po tym zmechanizowanym świecie, który to świat swoją droga zainteresował mnie najbardziej. Nic nie rusza fabuły lepiej niż przedmioty/ludzie/trumny spadające z nieba, więc i nasz bohater swój podarek z niebios otrzymuje. Od tego momentu i jak mniemam już na całą resztę serii, nasz bohater zyskuje mechaniczna towarzyszkę, która razem z nim będzie stawiać czoła przeciwnościom i pomagać uchronić świat od ponownej zagłady.

Świat przedstawiony mnie kupił. Wygląda obłędnie. Steampunk zawsze miał szczególne miejsce w moim serduszku, więc mechaniczny świat oparty na trybikach zegarka to coś co Enpitsu polubiła bardzo. Jednak nie samym światem anime żyje i coś się musi na ekranie dziać, aby seans można było zaliczyć do udanych. Pierwszy odcinek stara się upchnąć wszystko, aby jak najbardziej widza zainteresować. Osobiście nie jestem fanem pokazywania w pierwszych minutach anime scen z finału, aby widz czekał na „tę konkretną akcję”. Zdecydowanie bardziej wolę powolne odkrywanie kart z kolejnymi częściami układanki, ale cóż. Stało się. Czy anime to traci na tym zabiegu? Wydaje mi się, że niespecjalnie, chociaż ukazuje jakiego typu relacji można się spodziewać pomiędzy, obecnie, nieznajomymi sobie postaciami, co nieco niweluje jakikolwiek element zaskoczenia w tej kwestii. Jednakże…pomimo, iż główny bohater wygląda jakby się z podstawówki urwał, pomimo, iż dobrałabym nieco inną kreskę do tego typu anime i pomimo, że nawet w anime o takiej tematyce udało się wpleść zboczone podteksty (ygh…są miejsca, gdzie naprawdę nie trzeba ich wciskać!) to chce dać temu anime szansę i naprawdę chciałabym z przyjemnością zanurzyć się w trybiki tego świata. Clockwork Planet zgarnia ocenę 6+/10 i kartę zaufania, którą mam nadzieję wykorzysta.

4. Oushitsu Kyoushi Haine
Tagi: Okruchy życia, Komedia 

Oushitsu-Kyoushi-Haine-e1488703543219Przed Heine Wittgensteinem trudne zadanie, gdyż zostaje on wybrany na Królewskiego Nauczyciela, na którego barkach spoczywać będzie wychowanie i ogólna edukacja czterech książąt z królewskiego rodu, którzy swym zachowaniem już wielu Królewskich Nauczycieli przepędzili. Jednakże, jak można się spodziewać, Heine jest odporny na kary, prośby i groźby i w kasze nie da sobie dmuchać. A fakt, że posturą przypomina dziecko i głowa niekoniecznie wystaje mu ponad stół to tylko mylące pozory.

Pierwszy odcinek bardzo mi się podobał…i to wcale nie dlatego, że po ekranie biega stado bishounenów…absolutnie nie dlatego. Skupiając się na fabularnej stronie anime to od razu mogę uprzedzić, iż wartkiej akcji i fajerwerków tutaj nie doświadczymy. Heine będzie powoli odnajdywał najróżniejsze sposoby, aby dotrzeć do każdego z braci osobno i do całej tej gromadki naraz, lecz to właśnie ten motyw najbardziej mi się spodobał. Dobrze poprowadzone okruchy życia, z dającymi się polubić bohaterami, to naprawdę skarb w ostatnim czasie, a Oushitsu Kyoushi Haine ma szanse stać się serią godną polecenia na wolny wieczór. Nie lubię snuć takich obiecujących rozważań, bo potem upadek boli mocniej, lecz Oushitsu Kyoushi Haine po pierwszym odcinku zgarnia 7+/10 i z niecierpliwością czekam na kolejną dawkę Haine i jego [pięknych] uczniów.

5. Alice to Zouroku
Tagi: Nadprzyrodzne, Tajemnicze, Seien

screenshot_2017-04-03-21-59-50OH MY GOD….te pościgi…te wybuchy….sensacja goni sensacje, a świat za oknem dalej pędzi, mimo iż samochód zdążył się już zatrzymać. Tyle się dzieje, że nawet animacja nie wie co ma ze sobą zrobić. W pierwszym odcinku otrzymujemy tajemnicze laboratorium, ekscytującą ucieczkę jednej z podopiecznych tajemniczej organizacji (oczywiście z owego laboratorium), ponadto magiczne moce, pojawiające się znikąd łańcuchy, kule na łańcuchach i strzały na łańcuchach, pościgi mrożące krew w żyłach i zaginające prawa fizyki, grawitacji, czasoprzestrzeni…okey, zaginające wszelkie prawa. Dodatkowo w tle wystąpi yakuza, kwiaciarnia i ekspedientka ze sklepu. Czy to wszystko może mieć jakiś sens? Nie. A dorzućmy do tego grafikę przez duże G i animację przez jeszcze większe A i…otrzymamy zupę z błota. Chociaż mam wrażenie, że błoto momentami ma więcej szczegółów niż ten twór. CG w tym anime jest tak złe, że aż zaproponowałam mojemu chłopakowi, abyśmy obejrzeli razem pierwszy odcinek, gdyż chciałam się dowiedzieć czy to tylko ja mam tak wygórowane oczekiwania co do grafiki, czy to faktycznie jest aż tak „niesamowite”. Oboje ubawiliśmy się przednio co tylko potwierdziło moje przypuszczenia. Wrażenie, że każda postać została narysowana przez kogoś innego towarzyszyło nam przez cały seans. Kreska postaci, ich twarze oraz kontury są zupełnie różne, co naprawdę kłuje w oczy podczas oglądania. W tym anime coś tam się dzieje, ktoś ucieka, ktoś go goni i wszystkiemu towarzyszą magiczne moce, ALE to CG i animacja kradnie całe show. Na ekranie mogłoby dziać się wszystko, lecz w tym wykonaniu….to mistrzowsko wykonany tutorial jak rzeczy NIE robić. Koszmarek najwyższych lotów, który oglądany w towarzystwie może ubawić przednio, lecz dla zachowania resztek zdrowego myślenia, proszę żadnych oczekiwań co do tego tytułu nie mieć. Magiczny Świat Alice oceniam na 2+/10, z czego + otrzymują twórcy za wybitne osiągnięcie w dziedzinie grafiki i animacji. Chociaż nie wiem czy jest tu czego gratulować.

 

783301

Grafika z Clockwork Planet

Nie poddam się, czyli przegląd anime z zaległych sezonów 2016

Wracam. Blisko rok przerwy. Za długo. Generalnie przez ten czas cierpiałam na mały zastój w kwestii anime. Raczej niewiele obejrzanych serii, w porównaniu do poprzednich lat oraz znacznie obniżone zainteresowanie nowinkami. Wydaje mi się, ze duży wkład w to miał spadek jakości wydawanych serii. Ostatnio można znaleźć coraz mniej interesujących tytułów, a schematy zaczynają kopiować same siebie. Mroczne czasy nastały, dlatego podejmuje się trudnej misji wybrania TOPów, z którymi zetknęłam się w ciągu ostatniego roku. Jeśli nadal ktoś tu jeszcze zagląda to zapraszam do czytania. Enjoy!

PS: W zeszłym miesiącu mój licznik obejrzanych serii w końcu dobił do 700. Kolejne małe osiągnięcie na drodze do 1000 już za mną. :)

TOP w kategorii Shounen

3. Shokugeki no Souma (sezon I i II)

free-anime-series-shokugeki-no-souma-ni-no-saraAnime niesamowite. Jeśli utworzyć by TOP anime kulinarnych to SnS wiodłoby niekwestionowany prym. Podążając jednak za jego klimatem, charakterem głównego bohatera oraz ogólnym wrażeniem, SnS kwalifikuje się również jako jeden z lepszych Shounenów i właśnie w tej kategorii postanowiłam go rozpatrywać. Patrząc wstecz to całkiem długo się za te anime zabierałam… głównie ze względu na pojawiające się wszędzie wzmianki o „specyficznych wstawkach jedzeniowego ecchi”. Ostatecznie jednak dałam się namówić i pochłonęłam cały pierwszy sezon praktycznie naraz. W tym roku dane nam było również cieszyć się II sezonem kulinarnych zmagań, który wypadł nieco słabiej na tle bezkonkurencyjnej pierwszej serii. W mojej opinii spadek formy jest skutkiem skrócenia II sezonu do 13 odcinków, co przy tak rozbudowanej serii nie sprawdza się najlepiej. SnS to anime tyle kulinarne, co sportowe oraz obowiązkowo wplatające więzy przyjaźni i wszechobecnej rywalizacji. Postacie ciekawe, zapadające w pamięć oraz dające się z miejsca polubić, co dodatkowo podnosi jakość oglądanych potyczek. Bardzo podoba mi się wielowymiarowość, którą zaprezentowali nam twórcy podczas pojedynków kulinarnych. Ponadto również na plus oceniam indywidualny charakter każdej z postaci oraz odmienność przygotowywanych posiłków przez poszczególnych bohaterów.

Przy SnS bawiłam się świetnie i bardzo bym chciała jeszcze do tego świata powrócić, szczególnie, że historia woła i krzyczy o ciąg dalszy. Ogromnie liczę na kontynuacje i polecam każdemu. (Wskazówka: nie oglądajcie na głodnego. :P )

2. Ushio to Tora (sezon I i II)

2015-07-20-001022_1920x1080_scrotDrugie miejsca przypada najbardziej typowemu Shounenowi jaki widziałam w ostatni czasie. Wszystko począwszy od głównego bohatera, poprzez wydarzenia skończywszy na kresce krzyczy „JESTEM SHOUNENEM”. Efektowne walki, magiczne moce, mroczne siły zła oraz silni przeciwnicy, dla każdego znajdzie się coś dobrego. Dołączmy do tego jeszcze youkai oraz wszechmogące bronie, a otrzymamy przepis na świetnie spędzone wieczory. Anime liczy 26 odcinków w pierwszym sezonie oraz dokończenie historii przedstawione w 13 odcinkach II sezonu. Długość nie męczy, akcja płynie wartko i unika zbędnych dłużyzn. Ponadto seria przyjęła taktykę powolnego odsłaniania wszystkich kart przed widzem, dlatego dopiero pod koniec pierwszego sezonu mamy pełen obraz przedstawionych wydarzeń i zaczynamy rozumieć sposób postępowania niektórych postaci. Ushio to Tora było jednym z niewielu anime w trakcie oglądania, którego dałam się wprowadzić w błąd i uwierzyłam w zabieg twórców dając się zupełnie porwać mylnemu wrażeniu. Tym bardziej na plus oceniam całą intrygę mającą na celu ukrycie istotnych dla fabuły punktów i ukazywanie ich często w krzywym zwierciadle. Muszę również wspomnieć o kresce, która przywodzi na myśl stare serie z lat 90. i jeszcze lepiej pozwala wczuć się w shounenowy klimat.

Bardzo się cieszę, że manga Ushio to Tora została w tak dobry sposób zekranizowana. Miałam kilka razy styczność z pierwowzorem i uważam, że postawienie mangowej kreski w stanie nienaruszonym i przeniesienie jej na ekrany to najlepszy możliwy pomysł. Rozmowy między tytułowymi Ushio i Torą stanowią naprawdę dobry element komediowy i sprawiają, że bohaterów nie da się nie polubić. W momencie, w którym fabuła, bohaterowi, kreska i ogólny klimat tak dobrze ze sobą współgrają pozostaje mi tylko namawiać Was na seans!

1. Noragami (sezon I i II) 

bluraydesuyo-noragami-aragoto-nced03-bd-1280x720-10bit-aac-e5c9336c-mkv_snapshot_00-57_2016-09-11_03-02-58Stało się. Doczekałam się kontynuacji mojej ukochanej serii i znów mogłam zachwycać się Yato na ekranie. Niczego więcej mi nie trzeba. Noragami to idealny przykład, że czasem drugi sezon może być lepszy niż pierwszy. Początek historii zawierał więcej komediowych wstawek oraz mimo poważniejszych chwil w ostatecznym rozrachunku okazał się raczej lżejszą serią. W kontynuacji od samego początku widz ma styczność z ciężkim klimatem, poznajemy mrocznej tajemnice z przeszłości, które w pierwszej serii zostały tylko ogólnie zarysowane oraz wkraczamy w przeszłość znanych nam postaci. Druga seria prezentuje dwa większe arce połączone ze sobą poprzez postacie biorące w nich udział. Obie historie bardzo mi się podobały. Akcja prze do przodu nie dając chwili na oddech. Pierwsze wrażenia okazują się mylne, wrogowie stają się przyjaciółmi, a przyjaciele wrogami. Ponadto rozwinięty zostaje również wątek Yato i Nory, który bardzo mnie zaintrygował w pierwszej serii. Całość prezentuje się świetnie i … zostaje tylko jeden minus. Za krótko! Totalnie jestem zawiedziona, że te 13 odcinków mija tak szybko i domagam się dalszej kontynuacji!

Serdecznie polecam osobom, które widziały 1 sezon, gdyż 2 seria jest jego nierozerwalną częścią. Osobom, które nie było dane poznać jeszcze Yato i jego ekipy nakazuje wręcz zabranie się za tę serię. Naprawdę warto poświęcić chwilę na 26 odcinków i przenieść się w świat bóstw i intryg, gdzie licho nigdy nie śpi. Tak dobrze poprowadzoną historię i pasujących do niej bohaterów spotyka się rzadko, dlatego z czystym sumieniem umieszczam Noragami (jako całość dwóch sezonów) na pierwszy miejscu…i wcale nie ma to związku z moją miłością do Yato ;)

TOP w kategorii Komedia

3. Sakamoto desu ga?

sakamoto_desu_gaNie przepadam za seriami czystko komediowymi. Japoński humor zbyt często przyjmuje postać majtek w paski, dlatego przyzwyczaiłam się już do nieśmiesznych gagów, które staram się pomijać przy ocenianiu serii. Są jednak wyjątki. Pomimo, że nadal powstają serie, których jedynym znacznikiem jest komedia i najczęściej jest to znak, aby trzymać się z daleka. Jeśli jednak oprócz parodii widnieje tam również tag parodii, to czerwone światło zmienia się na zielone. Parodie mają dużo większy procent naprawdę udanych serii niż komedie, dlatego częściej daje się na nie skusić. W tym roku do listy udanych parodii dołączył Sakamoto-kun. Humor prezentowany w tej serii jest ciężki, często niezrozumiały i parodiuje…hm. no właśnie, co lub kogo ta seria właściwie parodiuje? Jest to kwestia, która znacząco podnosi ocenę tej serii, gdyż w Sakamoto można dostrzec zarówno wielu wspaniałych bohaterów shounenów idealnie sparodiowanych w swej sile i byciu niepokonanym, jak i odbicie bisshów idealnych, w roli których Sakamoto nieświadomie łamie tysiące kobiecych serc. Generalnie rozchodzi się właśnie o ową nieświadomość i fakt, że wszystko dzieje się przypadkiem, jakby niechcący. I tak własnie niechcący wyszła seria przy której można się naprawdę dobrze bawić. Dopisek małym drukiem sugeruje jednak choćby minimalne rozeznanie w anime oraz kulturze Japonii, aby seria ta przypadła do gustu, gdyż jak już wspomniałam humor może się wydać momentami niezrozumiały, a to odbiera przyjemność oglądania. Wszystkim tym, którzy się czują na siłach absolutnie polecam!

2. BINAN KOUKOU CHIKYUU BOUEIBU LOVE! LOVE! (sezon II)

binan-koukou-chikyuu-bouei-bu-love-full-1845665Miłość do moich magicznych chłopców jest wieczna i niezachwiana. Klub Obrońców Ziemi zawsze na straży pokoju we wszechświecie i mojego dobrego humoru. Mimo, że niechętnie muszę przyznać, że II seria wypada gorzej niż pierwsza, to jednak nadal anime to prezentuje jedną z największych dawkę śmiesznego humoru z jaką przyszło mi się spotkać w tym roku. Zaznaczam, że mówię o seriach nastawionych stricte na komedię. Bardzo żałuję, że samorząd szkolny został zepchnięty na drugi, a wręcz trzeci plan. Antagoniści tej serii nie mają już tej porywającej charyzmy, jednak w klimat serii nadal wpasowali się idealnie. To co jak zawsze podtrzymuje całość i sprawia, że seria znów ląduje w mojej topce to dialogi pomiędzy piątką głównych bohaterów. Ich tęgie rozkminy w czasie kąpieli oraz celowe zabiegi parodiujące znane serie to w wykonaniu twórców tej serii prawdziwe majstersztyki. Potęga czystej miłości musi błyszczeć, dlatego też Binan otrzymuje medal zasłużonego 2 miejsca. Polecam przede wszystkim obejrzeć pierwszą serię magicznych chłopców, gdyż fabularnie prezentuje się nieco lepiej, a dla tych co podobnie jak ja wpadną w sidła ich miłości, II seria na deser sprawdza się idealnie.

1. Keijo!!!

zcqx6pbOto jest. Prawdziwy zwycięzca. Niekwestionowany król parodii i komedii roku 2016. Przez krótką chwilę zastanawiałam się czy nie znajdzie się dla Keijo!!! miejsce w TOP TOPów 2016, ostatecznie jednak przyznaje mu zasłużone 1 miejsce w kategorii najlepszej komedii. Dawno się tak dobrze nie bawiłam przy tak dużym stężeniu totalnego absurdu, który…o dziwo jest strawny i smakuje całkiem dobrze. Pomysł na wodny sport, w którym rywalizacja zaczyna i kończy się na biuście i pupie wydaje się być przesadzony i nawet nieco oklepany. Keijo pokazuje, że wszystko zależy od podejścia i nawet z tak przechodzonego tematu można zrobić anime godne uwagi. Samo połączenie skrajnego ecchi ze sportem, rywalizacją oraz shounenowymi wstawkami daje ciekawą kombinację, lecz to co przeważa na korzyść tego anime jest sposób zaprezentowania tej mieszanki. Anime to nie jest niesmaczne, gagi są śmieszne, a nazwy ataków nawiązujące do najbardziej znanych serii stanowią dodatkową rozrywkę dla bardziej wprawionych widzów. Wszystko podane na srebrnej tacy w polewie szkolnej rywalizacji i zawodów. Bohaterki dają się lubić, mimo iż wyposażone są w większości znane i schematyczne osobowości. Co ważne anime to naprawdę rozróżnia bohaterki na podstawie ich charakterów, nie zaś poprzez rozmiar biustu. Domyślam się, że dla wielu sam zwiastun był aż nadto powodem, aby serię tę ominąć szerokim łukiem, jednak naprawdę warto zwrócić na nie uwagę. Im więcej tytułów ma się na swoim koncie, tym większa szansa dobrej zabawy przy seansie. W moim TOP Keijo zgarnia w pełni zasłużenie 1 miejsce i jeśli w przyszłość zdarzy się kontynuacja, której nie można wykluczyć, to na pewno chętnie się z nią zapoznam.

Ponad rankingiem: Gakuen Handsome 

cover-13-625x350Handsome is forever! <łzy szczęścia> Nie wiem kim są ludzie, którzy tworzą takie cuda ani co się dzieje w ich głowach, ale to zasługuje na wyróżnienie. Chwytliwa, wspaniała historia o przyjaźni, poświęceniu marzeń i radości z bycia z ludźmi, których się kocha. Bo najważniejsze to mieć miejsce, do którego się należy. Kreska w tym anime również ma przesłanie i mówi nam, że czasem najpiękniejsze morały mogą być niewidoczne na pierwszy rzut oka oraz…że trzeba być uważanym, aby swoim spiczastym podbródkiem kogoś przez przypadek nie zadźgać. Piękna opowieść. Polecam x 10000.

TOP w kategorii Okruchy Życia

cehgyxzWyróżnienie dla Amaama to inazuma za bycie prostą, nieskomplikowaną i ciepła historią od początku do końca. Czasami niesilenie się na coś więcej jest najlepszą receptą na dobrą serię, która wzbudzi w widzach same pozytywne emocje. Idealne na deszczowe wieczory. Polecam również zaopatrzyć się w jakieś jedzonko na boku, gdyż anime to potęguje głód niemiłosiernie ;)

3. Fukigen na Mononokean

thumb_a927c609-0405-490a-b21a-29817b92d5c1Zwiastun tego anime niesamowicie skojarzył mi się z Natsume i wrażenie to odeszło dopiero w połowie serii. Mononokean to opowieść o youkai i ludziach, którzy są zdolni je dostrzec. Podobnie jak w Natsume otrzymujemy głównego bohatera, który przypadkiem zostaje wplątany w świat niewidzialnych dla ludzi potworów różnej maści i powoli zaczyna się w tym świecie odnajdywać. Towarzyszy mu przy tym mistrz Mononokean obdarzony mocą odsyłania youkai w zaświaty. Anime podobało mi się bardzo, głównie ze względu na moją ogromną słabość do tematyki istot nadprzyrodzonych. Mushishi i Natsume bardzo nas rozpieścili, dlatego Mononokean wszedł na naprawdę wyboistą drogę w chęci wybicia się w tym temacie. Czy się udało? I tak i nie. Seria jest ciekawa, prezentuje wysoki poziom i bardzo dobrze przedstawia bohaterów. W mojej opinii ludzkie postacie zdecydowanie ustępują miejsca youkai, które na długo zostają widzowi w pamięci i przedstawiają szeroką gamę osobowości. Mimo tak dobrego podłoża, anime to nie ustrzegło się kilku dłużyzn w okolicach połowy serii i z tego powodu zajmuje trzecie miejsca w tym zestawieniu. Poza tym drobnym mankamentem mogę z czystym sumieniem polecić tę serię wszystkim, który lubią okruchy życia okraszone magią i istotami nadprzyrodzonymi.

2. Tanaka-kun wa itsumo kedaruge

tanaka-kun-05-3Najbardziej niepozorna seria, która okazała się być tak bardzo idealna właśnie swej niepozorności. Zwykła szkolna historia mająca miejsca w liceum i obracająca się wokół wyjątkowo apatycznego Tanaki i grupy jego znajomych. Przyznaje się od razu, że zakochałam się w tej serii. Jej klimat, ciepło, spokój, a jednocześnie wydarzenia, które pchały kolejne odcinki do przodu sprawiały, że te 13 epizodów minęło mi nadzwyczaj miło. Tanaka i jego relacja z Ootą(Ohtą) to miód na serce. Mogłabym ich oglądać non stop i nigdy bym się nie znudziła. Oota jako żona idealna kilka razy doprowadzał mnie do śmiechu, zaś Tanaka w całej swej nieporadności to jedna z bardziej uroczych postaci w tego typu anime. Warto zwrócić też uwagę na grupę postaci, które gromadzą się wokół naszych bohaterów. Myślę, że w anime tym polubiłam dosłownie wszystkich. Charaktery ciekawe, wymykające się schematom (cud!), a jednocześnie idealnie wpasowujące się w prezentowaną historię. Bardzo się cieszę, że mogłam towarzyszyć Tanace, Oocie i reszcie przez te kilka tygodni w roku 2016 i Was także serdecznie do tego namawiam.

1. Natsume Yuujinchou Go (sezon V)

natsume-yuujinchou-go-thumb-1Piąty sezon i jak się już okazało wcale nie ostatni, przygód Nastume w świecie youkai. Mam wrażenie, że Natsume towarzyszy mi przez całą moją przygodę z anime. Nie pamiętam kiedy wpadłam w sidła tej historii, ale jest mi w nich tak dobrze, że każdy kolejny sezon łykam z największą przyjemnością. Cieszę się ogromnie, że anime to ma na tyle duże powodzenie, że co jakiś czas można nacieszyć oko i serce nowym sezonem. Tym razem otrzymaliśmy nieco więcej informacji o znanych rodach egzorcystów oraz nieco liznęliśmy przeszłość kilku postaci. Podobał mi się również bardzo odcinek poświęcony opiekunom Nastume, o których miałam wrażenie, że wiemy nieco za mało. Seria ta nadrobiła wszelkie braki i niedopowiedzenia swoich poprzedniczek, a jednocześnie nadal zachowuje ten sam cudowny klimat, który stał się już znakiem rozpoznawczym serii o przygodach Natsume i Nyanko-sensei. Mogę jedynie mieć nadzieję, że kolejny sezon/sezony będą nadal tak idealna nagrodą dla mnie, pozwalając się odprężyć się po ciężkim dniu, a tymczasem korzystam z okazji i polecam tę serię każdemu. Jeśli jeszcze nie mieliście styczności z najlepszymi bohaterami współczesnej serii o youkai to radzę natychmiast nadrobić braki. Omija Was prawdziwa magia.

TOP w kategorii Psychologiczne (+Supernatural)

6c0042372c20d22cd83296a2e56ded491458942198_fullWyróżnienie dla Kiznaiver za bycie serią w niektórych aspektach skrajnie dobrą, jednocześnie w innych skrajnie złą. Nie mam pojęcia jak mam ją ocenić, jednak zapadła mi w pamięć na tyle, że zasługuje aby znaleźć się w tym zestawieniu, dlatego przyznaję jej wyróżnienie, za ten godny podkreślenia dualizm jakościowy. Obiecuje sobie, że kiedyś do niej wrócę i zrobię sobie maraton całego sezonu, aby określić swoje uczucia wobec tej serii. Oglądanie z tygodnia na tydzień wyjątkowo w takich sytuacjach nie pomaga.

3.  Mahou Shoujo Ikusei Keikaku

mahou-shoujo-ikusei-keikaku-ep3-vox-artes-10Anime, które starały się zostać kopią Madoki przeżyliśmy już istne zatrzęsienie. Mimo wszystko podrobić serie, która stała się legendą to nic trudnego, porobić jednak to anime DOBRZE to już rzecz prawie nieosiągalna. W tym roku w sezonie jesiennym udało mi się wyłowić kolejną odsłonę takiej próby. Nad wyraz udanej próby muszę przyznać. Psychologiczny thriller, który trzyma w napięciu, a na ekranie biegają…magiczne dziewczynki obcinając sobie głowy. Zabawa klimatem i to słodko-przerażające zestawienie uroczych bohaterek w makabrycznych scenach to znak rozpoznawczy tej serii. Podobnie jak w Madoce, historia zaczyna się spokojnie, aby po 3 odcinkach zmienić klimat o 180 stopni i uraczyć nas dobrymi zwrotami akcji, wartką akcję i intrygami, których nie powstydziły się anime akcji z wyższej półki. Jedynym słabym punktem tej serii jest…główna bohaterka. Dopiero pod sam koniec zaprezentowała sobą coś, co nieco podniosło jej noty. Cała reszta magicznych dziewczynek, na tyle ile jesteśmy w stanie je poznać, prezentuje się całkiem nieźle i potrafi obudzić w widzach naprawdę skrajne emocje, co jest traktowane w seriach tego typu jako plus. Anime to dodatkowo nie wstydzi się tematów tabu, takich jak samobójstwa, związki jednopłciowe czy molestowanie. Szkoda, że seria ta rozpisana została tylko na 13 odcinków, jednak dzięki temu akcja jest wartka i nie można się nudzić ani przez minutę. Polecam i zastrzegam, że klimat naprawdę ciężkostrawny. Ponadto seria dużo zyskuje jeśli powstrzymamy się od ciągłych porównań do Madoki, która jednak nadal zostaje niedoścignionym ideałem i najlepszym pierwowzorem tego typu serii.

2. Re: Zero Kara Hajimeru Isekai Seikatsu

704338Powiew świeżości w aspekcie anime fantasy, a jednocześnie dobry thriller psychologiczny potrafiący nieźle widza wykończyć. Czy w dobrym aspekcie? Zostawiam do oceny własnej, jednak moja opinia jest jak najbardziej pozytywna. Wreszcie anime osadzone w równoległej rzeczywistości, która nie jest sielanką i potrafi być naprawdę makabryczna. W innych seriach tego typu, które starały się osiągnąć podobne efekty zabrakło konsekwencji. Ma być poważnie, strasznie i życie wali się głowę, a jednocześnie nie może zabraknąć odcinka w gorących źródłach. Re: Zero niesamowicie podkręca klimat, momentami do tego stopnia, że musiałam zrobić sobie dzień przerwy, aby dalej ruszyć, gdyż zwyczajnie nie dałabym rady. Główny bohater przeżywa prawdziwe emocje, a jego cierpienie psychiczne, przekładające się na decyzje, które wprowadzają go w jeszcze gorszy stan, sprawia, że widz przytłoczony tą mieszanką musi odreagować, bo przyjąć tego na raz nie da rady. Jeśli już o głównym bohaterze mowa to polubiłam go i znienawidziłam jednocześnie. Już dawno nie widziałam tak złożonej postaci, o tak trójwymiarowym charakterze. Subaru jest wykreowany jakby żył naprawdę, popełnia kretyńskie błędy, podejmuje niewłaściwe decyzje, ponosi konsekwencje, dąży do osiągnięcia swoich celów, miota się nie znając wielu odpowiedzi i czasem najzwyczajniej…nie ma siły dalej walczyć. Ta jego bezsilność była tak denerwująca jak na bohatera anime, a jednocześnie tak normalna dla zwykłego człowieka, że nadal nie umiem jednoznacznie Subaru ocenić. Ponadto kreacja jednej z jego towarzyszek Rem to kolejny majstersztyk. Dołączyła ona do grona moich ulubionych bohaterek żeńskich w anime i jest to bardzo zasłużone miejsce. (#teamRem) Nie rozpisując się dalej, a mogłabym jeszcze długo, gorąco polecam do zapoznania się z tą serią. Re: zero to anime typu „ilu ludzi tyle opinii”, dlatego tym bardziej zachęcam do wyrobienia sobie własnej. Dla mnie to jedno z lepszych anime 2016 roku, a myślę, że byłoby najlepsze gdyby nie spotkało kilku godnych przeciwników. Dlatego jeśli zdarzy się kontynuacja to jest szansa na tytuł najlepszego anime roku.

1.  Bungou Stray Dogs (sezon I i II) 

3b21f1859c450bab420fa2206aad9917Mogę cię poślubić Dazai? Będziesz mężem nr…15? Kocham kreację tej postaci. Ta zmiana w przełomie I i II sezonu to coś absolutnie zaskakującego. W życiu bym nie powiedziała, że jeden człowiek może mieć tyle twarzy i zdolności, ale skoro to ty Dazai, to czemu nie. Biere i tak. A wracając na nieco poważniejsze tory. Pierwsza seria podobała mi się, ale bez fajerwerków. Dobrze zrobione anime o tematyce detektywistycznej, jednak nie wybijające się ponad schemat. Początek drugiej serii całkowicie zmienił moje spojrzenie. Pierwsze 4 odcinki mówiące o przeszłości Dazaia w Portowej Mafii powinny być pokazywane jako ideał serii kryminalnych o porachunkach Mafii. Wszystko tam współgrało na najwyższym poziomie. Bohaterowie wspaniali, wielowymiarowi, aż chciało się oglądać. Poza tym przeszłość Dazaia wydawała mi się niezbędna do poznania, aby jakkolwiek zacząć tę postać rozumieć. Ten wstęp w końcu pozwolił tej serii wejść na właściwe tory. I mimo, że żałuję, że reszta serii nie pozostała w tym klimacie, to jednak nadal ocena utrzymuje na wysokim poziomie. Mam wrażenie, że II sezon pozwolił niektórym bohaterom ruszyć z miejsca i miło się to oglądało. Zdarzyło się kilka słabszych momentów, ale nie wpłynęły one znacząco na odbiór serii. W tym miejscu mogłabym zacząć monolog fanki o tych pięknych walkach poprowadzonych ramię w ramię przez Chuuye i Dazaia oraz Akutawe i Astushiego, ale daruję Wam ^^ Niemniej warto to zobaczyć. Warto zobaczyć tę „chemię” między postaciami, gdyż anime to idealnie pokazuje, że są więzy, o których się nie zapomina. Nieważne po której stronie barykady stoimy. Bardzo bym chciała zobaczyć dalsze przygody agencji, gdyż mam wrażenie, że anime to może być jeszcze lepsze i te najciekawsze momenty dopiero przed nami. Polecam, polecam, POLECAM!

TOP w kategorii Niewypał

3. Servamp 

3Oh, jakże ja się nastawiałam na tę serię. Słyszałam tyle dobrego o mandze, że gdzieś tam zapaliła mi się iskierka nadziei, że będzie to coś godnego uwagi. Litości, me srogie rozczarowanie. Daj żyć. Anime to nie reprezentuje niczego. Nawet jako reklamówka mangi sprawdza się kiepsko, bo jest zwyczajnie złe. Pierwszy odcinek jeszcze jakoś się bronił, ale im dalej w las tym gorzej. A szkoda. Pomysł ciekawy. Bohaterowie wampirzy ujdą w tłumie. Główny bohater to temat do przemilczenia. Wykonanie woła o pomstę do nieba. Opening dobry. Na tym mogłabym zakończyć, gdyż ciężko tu wyłowić coś jeszcze. Dostajemy pocięty na drobne kawałki materiał z mangi. Zapewne całość miała być o przyjaźni i zaufaniu, jednak…zamiast tego wyszło coś bliżej niezidentyfikowanego i niestrawnego. Radzę omijać szerokim łukiem. Zabić nie zabije, ale po co marnować czas, jak są serie opisane wyżej. ^^

2. Mayoiga

yuunax3Miałam z tym anime trochę kłopotów, czy je ostatecznie przydzielić do tej TOPki. Po dłuższych rozważaniach uznałam, że nigdzie indziej po prostu nie pasuje z bardzo prostego powodu…reklamowało się jako coś czym ostatecznie wcale nie było. Mayoiga miało być horrorem, który zaczyna się w najbardziej klasyczny sposób – grupka ludzi, odcięta od świata i nagle ktoś zaczyna znikać. Znane? Znane. Jednocześnie jednak lubiane i ciągle można z tym coś nowego wykombinować. Tutaj ta szansa nie została wykorzystana. Ostatecznie horror najpierw przeszedł w thriller psychologiczny, potem w samo „psychologiczne”, by na końcu (moja opinia) skończyć z łatką własnej parodii. Wszystkie zagadki starano się rzetelnie wytłumaczyć, jednak fakt wątków nadprzyrodzonych i innych tego typu – unikając spoilerów, dobił mnie całkowicie. Generalnie dostaliśmy kamień zapakowany w złoty papierek. Jak już widz się zorientuje co się właściwie dzieje, to anime zupełnie traci na znaczeniu i dokończenie go to tylko kwestia nie porzucenia czegoś co się zaczęło, bo żadnych innych walorów tu nie ma. Abstrahując…Mayoiga porusza ważne i poważne tematy dotyczące ludzkich lęków, jednak podaje je w złej formie i ostatecznie ten poważny klimat zwraca się przeciwko niej. Jeśli macie ochotę na dobry seans psychologicznego anime to polecam Kiseijuu: Sei no Kakuritsu. Mayoige można sobie ze spokojem odpuścić.

1. Hatsukoi Monster

hatsukoi-monster-wallpaper-20160810000055-560x398Na początku zaznaczę, że wytrzymałam tego koszmaru 3 odcinki. Nie jestem dumna z oceniania serii bez zaznajomienia się z nią do końca, ale po ludzku nie dałam rady. Już pominę, że licealistka wygląda jak dzieciak z podstawówki, a piątoklasista (sic!) jak student III roku uczelni wyższej, naprawdę…w tej serii to najmniejszy problem. Dam radę również ignorować, że główna bohaterka umawia się z dzieckiem z V klasy, podczas gdy ona jest w I liceum. Ok. Zdarza się najlepszym. Ale…ale…ale…litości. Żarty o kupie co 5 minut, wąchanie bielizny, kupa, sprośne żarty w wykonaniu studentów dzieci, kupa…to dla mnie za dużo. Cała grupa tych piątoklasistów wygląda jakby się urwali ze studiów i wrócili dla żartu w mury podstawówki. Jednak ich wypowiedzi, zachowania są na poziomie zerówki. To straszna choroba, ciało dorosłego i umysł 5-6 letniego dziecka. Ale, ale naszej bohaterki nic nie zraża, nawet kupa w co drugim słowie i dzielnie wzdycha do swojego księcia z bajki podstawówki. Piękna historia <ociera łzy>…wzruszyłam się. Polscy tłumacze tej cudnej historii też musieli ulec emocjom, gdyż tłumaczenie tego romansu zostało porzucone po trzecim odcinku. Szanuję, że wytrzymali aż tyle. Uważam, że Hatsukoi Monster sprawiedliwie zasłużyło na pierwsze miejsce w TOP najgorszych i podejrzewam, że z dumą będzie nosić ten medal. A Wam moi drodzy, radzę się nie zbliżać…śmierdzi kupą na kilometr.

Poza rankingiem: Big Order

bigorderW dwóch zdaniach. Zajście w ciąże poprzez dotknięcia wstążki to swego rodzaju hit. Dodajmy do tego zajście w ciążę, która w momencie zajścia jest już ciążą zaawansowaną i gotową do natychmiastowego porodu na środku pola bitwy. Reszta fabuły nie jest ważna. Z resztą fabuła nie istnieje. Nic nie istnieje. Jest za to wstążka i ciąża. Deal with it.

TOP w kategorii Rozczarowujące Zakończenia
UWAGA! MOŻLIWE SPOILERY!!!

3. Watashi ga Motete Dousunda

jkvideo_3a411343c381b50536ae42e0976844afTo było do przewidzenia, że zakończenie będzie otwarte, ale ciągle miałam nadzieję, że może jednak…chociaż troszkę…w którąś stronę. Nadzieja umiera ostatnia. Szkoda, że musiała w ogóle umrzeć. Całe anime oceniam bardzo dobrze. Bawiłam się przednio, szczególnie, że ostatnio odkryłam sporo podobieństw miedzy sobą a Serinumą. Naprawdę dobrze oglądało mi się relacje miedzy bohaterami, Serinumę pokochałam całym sercem za jej szczerość w byciu sobą i naturalność. Otaczająca ją grupka panów i ich żeński rodzynek to jedna z sympatyczniejszych haremowych grup z jaką było mi dane się zatknąć. Humor tej serii trafił do mnie całkowicie i generalnie wszystko było na swoim miejscu…poza zakończeniem. Nie wiem czemu mnie tak rozczarowało. Serinuma pozostała Serinumą do samego końca, jednak coś w tym zabiegu użytym przez twórców na koniec mi nie podeszło. Może liczyłam na więcej szczerości? Poza tym ostatnie 2 odcinki dały dość dużą przewagę Mutsumiemu i nie będę ukrywać, że jego przemiana wyszła na ogromny plus. Kibicowałam mu z całych sił, gdyż jako jedyny wspierał Serinumę niezależnie od okoliczności. Otwarte zakończenia to naprawdę utrapienie. Niemniej serie bardzo polecam, szczególnie dla pośmiania się z fujioshi i ich przesadnych zachowań. Motete Dousunda idealnie wyśmiewa i hiperbolizuje najbardziej flagowe cechy yaoistek, dlatego choćby dla dobrej rozrywki warto się z ta serią zapoznać. Kluczem jest nie angażowanie się w sferę romantyczną, mi się ten zabieg niestety nie udał.

2. Arslan Senki: Fuujin Ranbu

arslan-senki-tv-fuujin-ranbu-batch-subtitle-indonesiaNiech mi ktoś wyjaśni po co było te 8 odcinków? Aby zaostrzyć apetyt? Gratulacje, udało się w 100%. Człowiek nie zdąży się nawet wkręcić w klimat, a tu koniec. Nie lepiej było poczekać i zrobić chociaż 13 odcinków? A najlepiej kolejne 26…takich anime się nie tnie. To boli. Arslan nie jest serią wybitną, ma swoje poważne grzeszki, ale jest idealną serią rozrywkową. Nie wymaga dużo myślenia, w końcu wszystko wymyśli za nas Narsus, ale za to pozwoli się dobrze bawić i polubić bohaterów. To wszystko razem nawet nieźle działa, ale tylko w okolicznościach, gdy akcja ma okazję się rozwinąć. W ciągu 8 odcinków dostaniemy co najwyżej jakiś ochłap, aby uciszyć fandom na chwilę, a co potem? A no potem to będziemy się martwić potem. Wiec teraz nastało potem, a wraz z potem nastało uczucie ogromnego niedosytu i zmarnowanego potencjału. Czasem naprawdę lepiej poczekać i dać coś co ma ręce i nogi, niż zaspokoić głód na chwile byle czym. „Serię” polecam osobom, które obejrzały pierwszy sezon. Dla reszty mam radę, aby poczekać z seansem, aż będzie wiadomo o dalszych losach tej serii, gdyż obecnie to całkowicie urwana historia bez cienia zakończenia.

1. Orange 

orange-animeW pełni zasłużone pierwsze miejsce. Całkowicie się wściekłam. Niby wątek ładnie domknięty, niby wyjaśniło się co miało się wyjaśnić, ale w duchu wszystko krzyczy „ale..co dalej?!”. Takiego domknięcia na niby to ja dawno nie widziałam. Zakręcimy, pokręcimy i nikt nie zauważy, że w sumie to nadal nic nie wiadomo. Romans przez 13 odcinków? Ale jaki romans. Nic nie było. Musieliśmy podtrzymać serię paradoksem czasowym…dajmy na koniec takie wyjaśnienie, aby nikt się nie zrozumiał o co chodzi. Tak jak przez większość serii oglądało mi się to dobrze, to pod koniec miałam wrażenie, że ktoś bohaterom mózgi wyjął i wyrzucił w kąt. Od teraz myślenie zbędne. Końcówka zmarnowała wszystko co można było nazwać jakimkolwiek potencjałem. Bardzo żałuję tej serii. Jestem niepoprawną romantyczką i naprawdę lubię romanse, które rozgrywają się w realnej rzeczywistości i traktują o prawdziwych, ludzkich problemach. Tutaj miałam nadzieję dostać +/- właśnie taką serią z lekką pomocą wątku nadnaturalnego. Ostatecznie otrzymałam gniota. Liczba dobrych anime nastawionych stricte na romans ostatnio drastycznie spadła. Szkoda, że Orange tylko te statystyki pogarsza. Radze trzymać się z daleka i zająć się mangą. Mniej zmarnowanego czasu.

TOP w kategorii do obejrzenia/dokończenia

occultic_nine_wp3. 91Days, Tales of Zestiria: The X, 3-gatsu no Lion

2.  Mob Psycho 100, Boku no Hero Academia

1. Occultic;Nine

 

TOP TOPÓW, czyli perełki roku 2016

1453886560-51f21bd6798130458e61489e3242e531

3. Ansatsu Kyoushitsu (sezon I i II)

pv3adjŁącznie 47 odcinki, które opowiadają spójną historię od początku do końca. Podręcznikowy przykład jak robić dobre anime akcji i w żadnym momencie nie zanudzić widza. Ponadto godny naśladowania wzór w posługiwaniu się bohaterem zbiorowym. Mimo naznaczenia Nagisy i Karmy na dwójkę protagonistów, myślę, że nie ma tu wątpliwości, że bohaterem głównym była cała klasa IIIE. Granie na emocjach na najwyższym poziomie, szczególnie końcówka i część dotycząca akcji, która działa się przed wydarzeniami w anime. Duży plus dodatkowo za ukazanie traumatycznej przeszłości, w sposób, który nie zniechęca i nie przyćmiewa całości historii. Widać jak się chce to się da. Bardzo się cieszę, że seria ta dostała tak dobre i jednoznaczne zakończenie. Ponadto uważam też, że było to jedyne możliwe zakończenie, aby cała historia miała sens. Ukazane walki, taktyki, przemyślenia oraz rozwój bohaterów, zarówno klasy IIIE, jak i dorosłych zgromadzonych wokół uczniów również wybija tę serię na plus. Niektóre z wniosków Nagisy, choćby tych dotyczących bycia zabójcą to swoiste perełki, które nadają się do cytowania nawet poza ramami anime. Ogólnie postać Nagisy zrobiła na mnie duże wrażenie i jego talent oraz wzrost umiejętności jest naprawdę dobrze ukazany w tym anime. Koro-sensei zasługiwałby na oddzielny akapit w recenzji, dlatego skracając do kilku słów…nigdy bym nie przypuszczała, że ma on za soba taką historię. Jego przeszłość na prawdę mnie zaskoczyła i cała prawda kryjąca się za przedstawionymi wydarzeniami, jest scenariuszem, którego nie dało się w pełni przejrzeć. Dlatego tak bardzo polecam wytrwać do końca. Do końca, który jest trudny, a jednocześnie tak bardzo idealny.

2. Yuri on Ice

he1fimy„Yuri on Ice uratowało rok 2016”. „Gdyby nie YOI to nie wiem co bym zrobiła”. „Dziękujemy Kubo-sensei za nadanie sensu 2016”. To jedne z wielu komentarzy dotyczących Yuri on Ice, które ostatecznie podzielam. Co prawda robiąc to zestawienie zdałam sobie sprawę, że w tym roku było kilka serii, na które warto zwrócić uwagę, jednak Yuri on Ice na swój sposób rozpoczęło coś nowego. Jako anime sportowe pokazuje z niesamowitą dbałością o szczegóły wszelkie aspekty łyżwiarstwa figurowego. Począwszy od treningów, poprzez terminologię, skończywszy na szczegółach typu sprzątanie lodowiska z maskotek i kwiatów po wstępie łyżwiarza. Takie drobne rzeczy sprawiają, że oglądane wydarzenia stają się bardziej realistyczne i przyjemniej się na nie patrzy. Ponadto YOI jest tytułowane kamieniem milowym w stylu ukazywania relacji interpersonalnych. Złożoność prezentowanych więzi, ich powstawanie, pokonywanie siebie oraz odkrywanie swoich cech na nowo to tylko ogólne stwierdzenia, w które YOI tchnęło życie. Yuri jako bohater, który zaczyna od załamania nerwowego wydawałoby się, że ma przed sobą już tylko drogę w górę. Oglądając tę serię można zobaczyć jak bardzo mylne jest takie wrażenie i jak wiele czynników może mieć na to wpływ. Kluczową kwestią jest tu relacja z Viktorem, która powoli zmienia cały styl myślenia Yuriego. Ich zbliżanie się do siebie, budowanie zaufania, bliskości, radości z przebywania ze sobą i cieszenie codziennością przychodzi tak naturalnie, że momentami miałam wrażenie, że oglądam urywki z życia realnych osób. Chemia ukazana w tak prosty, a jednocześnie najbardziej złożony z możliwych sposobów to widok dotychczas praktycznie niespotykany w anime. Śmiem pokusić się o stwierdzenie, że ich relacja to jedna z najpiękniejszych i bardziej złożonych, jakie kiedykolwiek widziałam w wersji animowanej. Fakt, że to wszystko dzieje się w otoczeniu sportowej rywalizacji działa dodatkowo na korzyść. Cieszę się, że YOI ujrzało światło dzienne oraz, że istnieje duża szansa na kontynuację. Zostałam przez to anime całkowicie zdobyta i absolutnie nie będę tego ukrywać. Mam ogromną nadzieję, że po II sezonie całość wyląduje na pierwszym miejscu pośród anime danego roku. W sumie nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. Polecam bardzo gorąco, jako anime, które wdarło się do mojego serca i zagościło się tam na dobre.

1. Boku dake ga Inai Machi [Erased]

685516Perełka roku 2016. Mimo pewnych wątpliwości, ostatecznie po skonsultowaniu ich z osobą, której zdanie cenie sobie najbardziej ze wszystkich, stwierdzam, że to własnie Erased zasługuje na to miano. Anime, które w 13 odcinków było w stanie osiągnąć to co innym zabiera czasem setki epizodów, a inne nigdy do tego poziomu nie docierają. Spójna, trzymająca w napięciu, świetnie napisania historia z tajemnicą w tle. Kolejne wydarzenia, które następując po sobie wzbudzają niepokój, a jednocześnie rzucają coraz więcej światła, na niektóre sytuacje. Anime to idealnie obrazuje, że gdzie pojawia się światło musi pojawić się także cień, dlatego świetnie miesza uczucie ulgi z kolejnym wstrzymaniem powietrza. Przeczucie, że historia skończy się dobrze jest coraz częściej wystawiane na próbę i nawet jeśli tajemnica nie jest rzędu łamania enigmy to przedstawiona w odpowiedni sposób daje tak samo dużo przyjemność z odkrywania kolejnych kart. Ogromną zaletą serii są bohaterowie. Ich decyzje, racjonalne decyzje, tak trudne do podjęcia w anime, tutaj naprawdę się dzieją. Dorośli są dorośli, podejmują decyzje jak dorośli, może brzmi to śmiesznie, ale anime naprawdę cierpi na tej płaszczyźnie i często samo sobie strzela w kolano prezentując dorosłych bohaterów z mentalnością nastolatków. Erased dało radę to udźwignąć. W mojej opinii matka Satoru to jedna z najlepiej napisanych postaci dorosłych w ogóle. Jej sposób myślenia, podejmowane działania oraz ukazana w jej wykonaniu najprostsza i najsilniejsza miłość do własnego dziecka, to sceny, które pośród całej mrocznej intrygi wydają się być jasnym punktem, do którego trzeba dążyć, a który nigdy nie zgaśnie. Dopóki ona będzie to wszystko będzie dobrze. Podążając dalej Satoru, Kayo oraz reszta dziecięcej ekipy to bohaterowie, do których widz przywiązuje się, w jakiś sposób identyfikuje i przeżywa razem z nimi wzloty i upadki. Tego typu utożsamianie z bohaterami i przeżywanie całej historii razem z nimi to recepta na sukces i jednocześnie postawienie wszystkiego na jedną, bardzo niepewną kartę. Erased radzi sobie na tym polu mistrzowsko i przed naszymi oczami tworzy historię, która dzieje się dosłownie na wyciągnięcie ręki. Zachęcam do jej wyciągnięcia, bo można przeżyć przygodę, która na długo zagości w naszych sercach.

Zimy całkowicie i totalnie brak, czyli drugie wrażenie sezonu zimowego 2015/2016, part II

Egzaminy za pasem, więc zwiększam częstotliwość notek, szczególnie, że jeszcze sporo tytułów czeka na swoje 5 minut. Generalnie zdałam sobie sprawę, że czasami przez mylne pierwsze wrażenie zdarza mi się pomijać naprawdę dobre tytuły. Tym razem, dzięki drugiemu podejściu, udało mi się skończyć One Punch Man i jestem naprawdę zdziwiona (i rozczarowana sama sobą -.-„) jakim cudem mogłam to porzucić po pierwszym odcinku?! Aby naprawić swój błąd obejrzałam całą serię naraz i mimo kilku drobnych wad, uważam, że seria ta prezentuje naprawdę dobry poziom rozrywki. Szczerze polecam tym, którzy odsuwali zapoznanie się z nią, tak jak ja, z obawy przed poziomem jaki może prezentować. W okolicach 3 odcinka wszystkie obawy znikają i zostaje już tylko radość z oglądania. A dzisiaj zapraszam na kolejne „drugie” wrażenie sezonu zimowego, czyli: Luck & Logic, Musaigen no Phantom World, Nijiiro Days oraz Oshiete! Galko-chan. Enjoy!

1. Nijiiro Days
Genres: Komedia, Shoujo, Okruchy życia, Szkolne 

nijiiro-daysNiektórzy mówią, że liceum to najlepszy okres nauki, jest się już na tyle dojrzałym, aby móc korzystać z większej ilości rozrywek, a jednocześnie na tyle młodym, że mniejsze i większe przewinienia uchodzą na sucho. Tym razem towarzyszyć będziemy 4 licealistom, którzy stają przed poważnym kryzysem jakim jest zakochanie się. Może to i brzmi banalnie, ale ostatecznie jest to faktycznie problem najwyższej rangi, dlatego…jeden za wszystkich wszyscy za jednego. Trzeba pomóc przyjacielowi osiągnąć powodzenie w tej jakże trudnej misji, a przy okazji samemu nie dać się załapać w ręce potężnego przeciwnika.
Mimo nieco ironicznego opisu fabuły, seria zrobiła na mnie dobre wrażenie. Już od pierwszego odcinka polubiłam czwórkę głównych bohaterów, którzy stanowią mieszankę znanych typów charakterów, jednak przedstawionych w nieco innym świetle. Humor nie jest wysokich lotów, ale (dzięki niebiosom!) unosi się ponad poziom majtkowy, dzięki czemu udało mi się uśmiechnąć kilka razy podczas seansu. Dziwi mnie jednak czas trwania serii, tzn. 14 minut x 24odc. 24 odcinki dla serii okruchy życia to już dość niespodziewany przywilej i staje się on tym dziwniejszy, że odcinki są skrócone. Nie spotkałam się jeszcze z czymś taki i przyznaję, że 14 minut na tydzień to trochę za mało. Szybko przywiązałam się do bohaterów i epizody mijają zdecydowanie zbyt szybko. Polecam tę serię każdemu kto poszukuje nieskomplikowanej fabuły o dorastaniu, z dającymi się polubić bohaterami.
OCENA PO 2 ODCINKACH: 8/10

2. Musaigen no Phantom World
Genres: Akcja, Fantasy, Supernatural, Komedia, Szkolne życie

Musaigen-no-Phantom-World-Episode-1Ekhm…po pierwszym odcinku jedyne co utkwiło mi w pamięci to obmacywanie się głównej bohaterki oraz jej podskakujące cycki. Nawet gdybym chciała coś więcej powiedzieć, to następnym obrazem w mojej głowię są słupy wysokiego napięcia tańczące lambadę. Tak, to niestety nie jest żart. Spróbujmy więc, nieco uporządkować fakty. Mamy szkołę, która zrzesza posiadaczy magicznych zdolności, aby ci mogli walczyć z nadnaturalnymi stworzeniami stwarzającymi zagrożenie. Warto dodać, że ludzkość otrzymała zdolność widzenia owych stworzeń w wyniku nagłej ewolucji mózgu, dlatego wiedza na ich temat nadal jest dość wybiórcza. Warto również wiedzieć, że nie wszystkie musaigennophantomworld-episode1-omake-5„fantomy” są złe, niektóre są po prostu zagubione, jak np. tańczące słupy elektryczne. Jeśli o bohaterów chodzi to mamy Pana Chodzącą Wikipedię, Panią z Biustem Większym Niż Głowa i dwie bohaterki, które przyjdzie nam poznać w kolejnych odcinkach. Szału nie ma, oj nie ma. Nie spodziewam się za wiele po tym tytule, nawet jeśli podstawy fabularne dawały nadzieję na ciekawe rozwinięcie tematu ewolucji mózgu, to smaczki dla męskiej widowni pogrzebały całkowicie mój zapał. Dlaczego seria o całkiem niezłym potencjale musi kierować humor w tak denne rejony? Nigdy tego nie zrozumiem. Ostatecznie nie polecam tego tytułu, gdyż w sezonie zimowym mamy dużo ciekawszy produkcji, jeśli jednak chcecie się chwycić czegokolwiek, aby chociażby przebrnąć sesję to można spróbować, byle bez większych oczekiwań.
OCENA PO 2 ODCINKACH: 4/10 

3. Luck & Logic
Genres: akcja, fantasy, supernatural 

Luck_&_LogicKolejne anie, gdzie młodzi i utalentowani wybrańcy muszą zająć się ratowaniem świata. Tym razem ich przeciwnikami będą demony z innego wymiaru, które dostają się na ziemię przez tzw. bramy. Zadaniem naszych herosów jest złapanie owych demonów i zamknięcie przejścia między światami. W całej tej walce pomagają im boginie, które użyczają im swoich mocy poprzez dzielenie się układem logiki. Jeśli o logikę chodzi, to warto wspomnieć, że w tym uniwersum wszystko się z niej składa. Każdy człowiek przejawia swoją logikę i poprzez jej dzielenie z bóstwami nas bohaterowi zostają obdarzeni mocą niezbędną do pokonywania przeciwników. Wszystkim kieruje organizacja – element niezbędny, o której w pierwszych dwóch odcinkach dowiadujemy się mniej więcej tyle, że współpracuje z policją. Główny bohater , jest o tyle niezwykły, iż nie jest świeżakiem w używaniu mocy. O ile nie jest to zabieg całkowicie nowy, o tyle w tym tytule daje poczucie, że nie jest to w 100% odgrzewany kotlet. Oczywiście, anime to nie jest dziełem odkrywczym i daleko mu do fascynującego tytułu, jednak widząc ogarniętego głównego bohatera jestem w stanie dać mu nieco więcej kredytu zaufania, niż gdybyśmy dostali kolejnego mistrza przypadku ze szczęściem początkującego. Podsumowując nie jest źle, mogło być dużo gorzej, ale rewolucji również nie uświadczymy. Kolejny przeciętniak, który nie wzbudzi większych emocji, jednak (przy odrobinie szczęścia) utrzyma stały poziom i będzie dobrą serią na deszczowy wieczór.
OCENA PO 3 ODCINKACH: 5+/10

4. Oshiete! Galko-chan 
Genres: Komedia, Szkolne, Okruchy życia

Oshiete-Galko-chanAnime skupia się na relacji między trzema licealistkami (?), których ulubionym zajęciem jest poruszanie sprośnych i osobistych tematów, tak aby przypadkiem pół klasy mogło to usłyszeć. Ważnym elementem do zrozumienia humoru, jest znajomość kultury, a dokładniej określeń, którzy używają Japończycy do opisania określonej grupy ludzi, gdyż to właśnie od tych słów powstały imiona bohaterek oraz ich osobowość i wygląd. Tytułowa Galko (wymawiane „Gyaruko”) pochodzi o określenia „gyaru”, które dotyczy młodych kobiet farbujących włosy (najczęściej na wyróżniający się blond), noszących mocny makijaż, chodzących na solarium oraz mających bogato zdobione paznokcie. Jej towarzyszkami są Otaku (od słowa „Otaku”, które określa grupę wielbicieli gier, mangi oraz anime i wszystkiego co z tym związane) oraz Ojou, co po japońsku znaczy tyle co „panienka z dobrego domu, czyli osoba o nienagannych manierach oraz wysokiej kulturze osobistej. Osią fabuły są żarty dotyczące odmiennej natury przyjaciółek oraz co z tym idzie różne postrzeganie intymno-seksualnych problemów. Tłem do owych żartów jest bohater zbiorowy, czyli reszta uczniów, którzy komentują i dodają swoje trzy grosze (najczęściej fantazje) do poruszanych przez dziewczyny tematów. Anime o tyle głupiutkie, co po prostu w większym stężeniu nie do zniesienia, ale przy swoim czasie trwanie, tj. 8 minut, idealnie służące za co tygodniowe odmóżdżenie. W sumie polecam je osobom, które z kulturą Japonii mają styczność od dłuższego czasu, gdyż, ja osobiście, mam świetną zabawą patrząc jak daleko można przesunąć granice absurdu oraz jednocześnie, jak idealnie Japończycy parodiują sami siebie. Jeśli jednak nie jest fanem kultury Japonii, lub dopiero zaczynasz przygodę z anime to radzę odpuścić sobie to anime. Stężenie japońskiego humoru jest tu zbyt duże i może wywołać niestrawność.
OCENA PO 3 ODCINKACH: 6+/10

Zimy całkowicie i totalnie brak, czyli drugie wrażenie sezonu zimowego 2015/2016, part I

Po tych zaskakujących 3 dniach zimy przyszedł znów czas na bliżej niezidentyfikowaną pogodę za oknem. Jeśli dodamy do tego sesję w rozkwicie i górę obowiązków, otrzymamy idealny przepis na zmęczonego życiem człowieka. W tym momencie sama zaczęłam się zastanawiać, czy moja lista ‚watching’, która dzięki obecnemu sezonowi rozrosła się do 41 pozycji, bardziej mnie cieszy czy dobija. Dzisiaj przedstawię nieco spóźnione, ale może przez to bardziej adekwatne „drugie” wrażenia z obecnie wychodzących serii: Ajin, Divine Gate, Prince of Stride: Alternative oraz Boku dake ga Inai Machi. Enjoy!

1. Ajin 
Genres: horror, nadprzyrodzone, tajemnice, przygodowe

AjinO nieumarłych powstało już wiele gier, anime oraz opowieści. Zombie ciągle są produktem dobrze sprzedającym się, więc dlaczego by nie stworzyć kolejnej wariacji na ten temat. Tym razem otrzymaliśmy anime utrzymane w mrocznym klimacie, w którym główna oś fabularna obraca się wokół tematu „nieludzi, którzy nie mogą umrzeć”. Fenomen ten pojawił się na świecie 17 lat i na początku stworzenia te nazywane były „armią boga”. Dzięki szybkiej interwencji rządu i wojska ogólną panikę i chaos udało się powstrzymać i tym samym ludzkość nauczyła się tolerować owe wybryki natury, szczególnie, że stanowią one odosobnione przypadki, które na pewno nie mają możliwości pojawić się w ich otoczeniu. Prezentowaną historię widz poznaje z perspektywy licealisty prowadzącego nudne i podporządkowane matce życie. Całość prezentuje się nieźle, chociaż o ile fabuła pozwala nam dać się porwać, o tyle grafika dość brutalnie sprowadza na ziemię. Przyznaję, że pierwszy odcinek ciężko mi było przebrnąć, ale…kiedy nauczymy się ‚ignorować’ komputerowe wrażenie zdajemy sobie sprawę, że kreska ta naprawdę pasuje do tego typu opowieści. Domyślam się, że w tym momencie spora część nie zgodzi się ze mną, jednak na dłuższą metę nie mam zamiaru odpuszczać tej serii tylko ze względu na kreskę. Póki co zapowiada się dobrze poprowadzone, tajemnicze i mroczne anime z dobrym potencjałem. Jeśli fabuła utrzyma poziom, to gwarantuje, że znajdzie się cała rzesza fanów, której kreska co najmniej nie będzie przeszkadzać.
OCENA PO 1 ODCINKU: 7/10

2.  Divine Gate
Genres: akcja, super moce, sci-fi, fantasy, tajemnice

Divine_gateAh, jakże smutna i tragiczna jest ludzka egzystencja…pierwszy odcinek wpędził mnie w taką melancholię, że zapomniałam sobie wyrobić na jego temat opinii. Patos wylewa się z ekranu hektolitrami, mamy ujęcia padającego deszczu, smutne sentencje o nieuchronności losu, ujęcia padającego deszczu, obracające się koła zębate tragicznych przeszłości oraz…ujęcia padającego deszczu. To wszystko i jeszcze więcej serwuje nam pierwszy odcinek. Nie spoilerując zdradzę, że znajdzie również czas na krótką walkę i ujęcia spadającego deszczu! Główny bohater to oczywiście osobnik z tragiczną przeszłością, a jego przyszli kompani tak dla odmiany przeżyli traumy w dzieciństwie. Dodajmy jeszcze do tego morderstwo rodziców oraz magiczną bramę, która spełnia życzenia. Nad wszystkim oczywiście czuwa „organizacja”, a młodzi herosi znów będą ratować świat. Tylko dlaczego to wszystko jest takie patetyczne?! Trauma głównego bohatera nawet przeszła „level up” i otrzymała własną postać…nie wiem ile wytrzymam i czy ostatecznie nie utopię się w deszczu i łzach. Nie wróżę zmiany klimatu, więc polecam głównie fanom dramatów oraz…posiadaczom kurtek przeciwdeszczowych.
OCENA PO 2 ODCINKACH: 4+/10

3. Prince of Stride: Alternative
Genres: Sportowe, Szkole życie

Stride„Stride” to odmiana popularnego parkour’u, w którym to uczestnicy ścigają się zgodnie z zasadami sztafety, pokonując przy tym „wyboistości” miejskiego terenu właśnie w stylu parkour. Akademia Hounan w przeszłości słynęła z jednej z najlepszych drużyn Stride, jednak obecnie klub praktycznie nie istnieje i nie wygląda, aby miał powrócić do rankingu. Sytuacja zmienia się kiedy do Hounan przybywają pierwszoklasiści zainspirowani filmem z internetu, pokazującym klub stride w czasach jego świetności. Jak łatwo się domyślić nowa krew wniesie również nową nadzieję i tym sposobem niemożliwe stanie się możliwe. Przed widzami 12 odcinków oglądania kolejnych treningów i zmagań z trudną rzeczywistością, ale zacznijmy jednak od tego, że członków klubu powinno być 6, a obecnie jest tylko 5…
Nie jestem fanką sportówek. Za bardzo się przy nich denerwuje i zbyt łatwo przywiązuje się do głównej drużyny. Porzuciłam Free, nie dałam rady przy Kuroko no Basket, Haikyuu również nie tknęłam…więc może tym razem się uda! Stride wygląda interesująco i naprawdę ciekawa jestem jak wyjdzie takie połączenie dyscyplin. Mam nadzieję, że zniosę napięcie i uda mi się wytrwać. Na ten moment szczerze polecam – oprócz ciekawego ujęcia sportu, naprawdę dobrze prezentuje się także strona humorystyczna, a to już dobry znak.
OCENA PO 2 ODCINKACH: 7+/10

4. Boku dake ga Inai Machi
Genres: psychologiczny, nadprzyrodzone, tajemnice, kryminał

Boku_dake_gaMoja perełka sezonu. Jestem obecnie po 3 odcinku i ta opinia nie zmieniła się nawet o jotę. W końcu się doczekałam porządnego kryminału po tych kilku sezonach niewypałów. Historia obraca się wokół Satoru Fujinumu, który cierpi na dziwną przypadłość. Gdy w jego otoczeniu dochodzi do wypadku, w którym ktoś traci życie, Satoru cofa się do momentu, w którym może temu zdarzeniu zapobiec. Jest tylko jeden problem, nawet po cofnięciu się nie ma on świadomości gdzie dokładnie dojdzie do zdarzenia ani kto jest sprawcą. Dotychczasowe cofnięcia wynosiły kilka minut, jednak zmienia się to, gdy na jaw wychodzi sprawa sprzed kilkunastu lat. Aby zapobiec wielu morderstwom i ocalić bliskich sobie ludzi Satoru niespodziewanie cofa się do czasów swojej podstawówki. Czy będzie potrafił zatrzymać 17-sto letni ciąg wydarzeń i zapobiec katastrofie w przyszłości? Jeśli do tej chwili opis fabuły was nie wciągnął to w tej chwili proszę skończyć czytać i iść obejrzeć pierwszy odcinek, gdyż nic tak nie oddaje klimatu kryminału jak muzyka, kreska i ruch na ekranie. Tym razem chce wierzyć, że się nie rozczaruję. I mam jakieś dziwne przeczucie, że naprawdę będzie to tytuł, który na długo zapisze się wśród fandomu. Sposób poprowadzenia narracji – pierwszoosobowy – przez dorosłego Satoru, który musi wcielić się w rolę dziecka oraz jednocześnie nieustannie myśleć, gdzie popełnił błąd, jest tak wciągający, że 20 minut mija jak 5. Nie sposób zauważyć upływającego czasu. Dalsze zachwyty zostawiam sobie na zakończenie serii. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam.
OCENA PO 3 ODCINKACH: 10/10

Ciepła herbata, koc i anime, czyli pierwsze wrażenia sezonu jesień 2015 part II


Ogłaszam wszem i wobec, że jesienne przeziębienie mam zaliczone. Nie wiem czy jest się czym chwalić, ale że to u mnie nieodłączna część tej pory toku, to cieszę się, że tym raz przypadło szybciej niż później. Dzięki temu sporo anime udało mi się w ostatnim tygodniu obejrzeć. Szczególnie polecam Nanatsu no Taizai, które jakoś do tej pory mi umykało i dopiero teraz znalazłam chwilę, aby w dwa dni cały sezon zobaczyć. W 2016 roku zapowiadana jest kontynuacja, więc tym bardziej cieszę się, że nie będę miała tak długiej przerwy pomiędzy seansami. Ponadto w końcu ukończyłam pierwszą serię Gintamy, która początkowo zalegała na mojej liście plan to watch przez ładnych kilka lat, a potem przez dobre pół roku trwała na etapie watching. Mam nadzieję, że drugą obejrzę szybciej i uda mi się nadgonić trzecią jeszcze w trakcie trwania emisji. A co w dzisiejszej notce? Poniżej przedstawię ciąg dalszy zestawienia pierwszych wrażeń z sezonu jesiennego oraz ubolewania nad plagą powielania schematów. Enjoy!

GAKUSEN TOSHI ASTERISK

Słowami wstępu: Asterisk obejrzałam jako pierwsze (względem Rakudai Kishi no Cavalry), dlatego to do niego będę robiła porównanie. Skąd ten wstęp? Przekonacie się czytając opisy tych obu, wychodzących jednocześnie serii.
Asterisk to nowoczesne, studenckie miasto, które otacza 6 szkół, specjalizujących się w różnych rodzajach magii i umiejętności. Ze względu na turniej, który rozgrywa się w owym mieście pomiędzy wspomnianymi szkołami, możemy spokojnie przyjąć, że Asterisk to jedna gigantyczna arena, na której toczą się magiczne pojedynki. Na jeden z uniwersytetów przybywa Ayato Amagiri, który już pierwszego dnia wpada na roznegliżowaną, różowowłosą księżniczkę, która jak się potem okazuje jest jedną z najpotężniejszych użytkowniczek magii ognia. Rozgniewana Julis, bo tak się owo dziewczę nazywa, wyzywa naszego bohatera na pojedynek, który ostatecznie ma wyłonić osobę uległą i dominującą w tej relacji. Innymi słowy, przegrany będzie musiał być na każde skinienie wygranego. Cóż, ciężko posądzić tę serię o oryginalność, to po pierwsze. Po drugie…zapraszam do przeczytania streszczenia fabuły Rakudai Kishi no Cavalry.

RAKUDAI KISHI NO CAVALRY

CalvaryMagiczni rycerze to współcześni magowie, którzy walczą bronią, która ma reprezentować ich duszę. Ikki Kurogane to jeden z uczniów specjalnej szkoły dla Magicznych Rycerzy, który nie wykazuje wybitnych…okey, który nie wykazuje praktycznie żadnych umiejętności w kwestii władania magiczną bronią. Pewnego dnia wpada on na roznegliżowaną, różowowłosą księżniczkę, która jak się potem okazuje jest jedną z najpotężniejszych użytkowniczek magii ognia. Rozgniewana Stella, bo tak się owo dziewczę nazywa, wyzywa naszego bohatera na pojedynek, który ostatecznie ma wyłonić osobę uległą i dominującą w tej relacji. Innymi słowy, przegrany będzie musiał być na każde skinienie wygranego. Cóż, ciężko posądzić tę serię o oryginalność, to po pierwsze. Po drugie…hm. brzmi znajomo, prawda?

A&RTe dwie serie wychodzą jednocześnie w sezonie jesiennym. I w tym momencie ja się pytam, gdzie tu sens i gdzie logika? Oba tytuły mylą mi się niemiłosiernie i musiałam poświęcić dłuższą chwilę, aby rozdzielić, które sceny występowały w której serii. Jestem w stanie zrozumieć duże zapotrzebowanie na serie akcji, dziejące w świecie z magicznymi mocami i pojedynkami, ale tak rażącej w oczy kopii wydarzeń i bohaterek(!!!) nie widziałam już dawno. Po pierwszym odcinku, obie serie obierają nieco inny kierunek fabularny, ale przez tak podobne do siebie heroiny, nadal trudno mi rozgraniczyć obie serie. Czy któraś zrobiła na mnie lepsze wrażenie? O dziwo lepiej ogląda mi się Rokudai, a to głównie za sprawą bohaterów. Wydają mi się sympatyczniejsi i nieco mniej sztampowi, od tych z Asteriska, ale to nadal nie znaczy, że są bohaterami z krwi i kości. Co to to nie. Jeśli chodzi o kreskę to znów szala przechyla się na stronę Asteriska, gdzie tła są dużo bardziej szczegółowe, jak i kolorystycznie seria ładniej wygląda. Pytanie kluczowe, a co z fabułą? I tu na razie zostaje znak zapytania. Obie serie dążą do jakieś turnieju i pojedynków między uczniami, jednak każda realizuje ten cel w nieco inny sposób, więc w przypadku tych tytułów, o fabule decydować będą szczegóły. Ostatecznie, tak jak wspomniałam, nieco przychylniej patrzę na Rokudai (chociaż siostrzyczka z zapędami kazirodczymi ten wątpliwy płomyczek mocno nadszarpnęła), ale zdaję sobie sprawę, że jeszcze wszystko, może się zmienić, więc jest to opinia mocno tymczasowa. Zobaczymy ile jeszcze podobieństw uda się wciasnąć w dwie serie jednego sezonu.
OCENA ROKUDAI PO 3 ODCINKACH: 6+/10
OCENA ASTERISK PO 3 ODCINKACH: 6-/10

SAKURAKO-SAN NO ASHIMOTO NI WA SHITAI GA UMATTEIRU

sakurako-sanKryminał, mili Państwo, oto kryminał. Kolejne podejście do tajemniczych morderstw przepuszczone przez japońskie krzywe zwierciadło. Tym razem otrzymujemy pasjonatkę kości, szkieletów i wszystkiego co z martwym ciałem jest związane i podążającego za nią ucznia liceum. Można? No cóż, któż zabroni. Owa pasjonatka, czyli tytułowa Sakurako-san, posiada oczywiście do kompletu światły umysł i nadzwyczajną umiejętność łączenia wszystkich zdarzeń w spójny ciąg przyczynowo-skutkowy. A jaka w tym wszystkim rola licealisty, Shoutarou Tatewakiego? Jak to z takimi fanatykami bywa, Sakurako-san jest dość mocno nieobyta w relacjach społecznych, a gdy w grę wchodzi możliwość zdobycia nowych eksponatów, szczególnie pochodzenia ludzkiego, zatraca już całkowicie wszelkie granice jakiejkolwiek kontroli nad swoim zachowaniem. Pierwszy odcinek miał za zadanie przedstawić bohaterów, naświetlić relacje jakie między nimi panują i z grubsza zarysować nastrój, który będzie serii towarzyszył. Jest to jeden z tych tytułów, w których komediowe wstawki przeplatają się z ciężką atmosferą towarzyszącą śmierci w sposób całkowicie przypadkowy. Ostatnio spotyka się ten zabieg w coraz większej ilości serii, jednak bardzo niewiele z nich potrafiło żonglować nastrojem widza odpowiedni sposób. Ciężko jest mi stwierdzić, czy Sakurako-san powieli błędy swoich poprzedników, gdyż już w drugim epizodzie humorystycznych scen uświadczymy co najwyżej kilku. Co więcej, początkowy odcinek mylnie zasugerował, że będziemy mieli do czynienia z serią epizodyczną, czyli jedna sprawa = jeden – max. dwa odcinki. Tymczasem w drugim otrzymujemy wstęp do fabuły, która zadaje się być osią całej serii. Miłe zaskoczenie, gdyż zaistniała tym samym szansa na konkretnego antagonistę. Seria ta zdecydowanie ma potencjał i mimo wielu nieścisłości i drobnych grzeszków fabularnych, ma szanse dostarczyć wiele radości z oglądania. Trzymam kciuki.
OCENA PO 2 ODCINKU: 7+/10

SUBETE GA F NI NARU: THE PERFECT INSIDER

f_shimotsukiI o dziwo, kolejna seria kryminalna. Tym razem jednak od razu wiadomo, że cała seria będzie skupiać się na konkretnej sprawie morderstwa sprzed kilku lat. Po dwóch odcinkach nadal ciężko zrobić jakikolwiek zarys fabuły, który jakoś ogarnąłby to co się na ekranie w ich czasie działo. Póki co na pierwszy plan wybijają się trzy postacie. Moe Nishinosono, córka sławnego profesora, która zadłużyła się w jednym z jego uczniów, a konkretniej Souheiu Saikawie, który to jest członkiem Pracowni Badawczej Saikawa. Nad całą fabułą zdaje się górować postać Shiki Magaty, dziewczynki geniusza, która w wieku 11 obroniła doktorat, zaś w wieku 14…z niewiadomych przyczyn zamordowała swoich rodziców. Genialna programistka nie przyznaje się jednak do winy i uparcie twierdzi, iż winną jest tajemnicza lalka. W związku z takim rozwojem sprawy, Magata zostaje uznana za niepoczytalną i odizolowana w ośrodku na jednej z wysp na oceanie. Mimo tytułu mordercy, Shiki Magata, nadal budzi uznanie i szacunek wśród elity intelektualnej, a spotkanie z nią to dla wielu niedoścignione marzenie. Cała historia zaczyna nabierać tempa, kiedy Nishinosono udaje się dostać na osobiste spotkanie z doktor Magatą. Pierwszy odcinek bardzo mi się spodobał. Anime, które przez 20 minut prezentuje dwójkę bohaterów rozmawiających ze sobą, a jednocześnie dające wrażenie, że owe 20 minut minęło w ułamku sekundy, to znak, że można zacząć od tego tytułu czegoś wymagać. Drugi epizod zaprezentował troszkę niższy poziom, ale nadal udało się mu podtrzymać mój entuzjazm względem tej serii. W tym sezonie, wśród nowości, stawiam swój głos właśnie na ten tytuł. Możliwe, że będzie to całkowity niewypał i znów skończę z nosem spuszczonym na kwintę, ale do tej pory to właśnie to anime wywołało u mnie poczucie, że ja jako widz, nie jestem traktowana jak bezmózgi idiota. Jeśli oglądając tę serię, muszę się skoncentrować i chociaż troszkę pomyśleć, aby jakoś łączyć wydarzenia dziejące się na ekranie, to seans takiego tytułu jest dla mnie sto razy większą frajdą, niż bezmyślne przyjmowanie kolejnych absurdów, które serwują mi twórcy. Wiadomo, że oba typy tytułów są potrzebne, jednak w ostatnim czasie ta głupawa sieczka zdecydowanie zdominowała rynek, dlatego wszystko co wybija się ponad nią zostaje przeze mnie docenione. Mam nadzieję, okrutna Japonio, że nie zawiedziesz mnie po raz kolejny.
OCENA PO 2 ODCINKACH: 8+/10